poniedziałek, 26 grudnia 2011

Danie świąteczne 150lat temu.



“Wróble na pieczyste
Zrobić ciasto jak na makaron i rozwałkować najcieniej. Oprawione i osolone ptaki owinąć tym ciastem każdy z osobna i układać je w garnku polewanym warstwami na przemian ze świeżą słoniną, pokrajaną w cienkie plasterki. Skoro się napełni, nakryć pokrywką lub skórką chlebową, okleić szczelnie i wstawić na godzinę do gorącego pieca. Będą tak kruche, że prawie z kostkami jeść można.”
„Kucharka Litewska” 1854
Wincenta Zawadzka


Kilka razy słyszałem od starszych ludzi o tym, że za małego łapali wróble na obiad. Za Stalina z jedzeniem było raz lepiej, raz gorzej. Żeby zrobić z nich obiad trzeba ich mieć sporo, więc jedzono je rzadko. Na łowy wysyłano dzieci. Ile trzeba ich zjeść? Kilka, co najmniej cztery. Wszyscy wspominają, że wróble są... naprawdę smaczne.

wtorek, 13 grudnia 2011

Po długiej przerwie. Ptasi raj.

Choroba/nauka/arcyciekawe książki - historyczne, naukowe, polityczne (oj polityczne stworzenie ze mnie). Przez miesiąc nawet nie robiłem zdjęć (!). Ale wracam i obiecuję poprawę.



Któregoś dnia słyszałem, że z pobliskich stawów hodowlanych spuszczono wodę. To znaczy tyle, że straż rybacka nie ma już czego pilnować (to jest organ państwowy, wodny odpowiednik straży leśnej). A spuszczenie stawów to wielkie święto dla ptaków wodnych, bo wszystko co nie wyłapali ludzie zostaje uwięzione w bardzo płytkich, zazwyczaj małych oczkach wodnych.

Spodziewałem się, że będzie trochę ptaków. I nie myliłem się.



Niezwykle liczna była czapla biała, gatunek południowy. I nie jest to błacha ciekawostka. Nawet nie mając pojecia o efekcie cieplarnianym można byłoby stwierdzić, że klimat się ociepla - kuraki typu głuszec przesuwają swoje siedliska na północ, a ptaki typowo południowe zaczynają występować na południu kraju.






Pozdrawiam i czekajcie na następne wieści.