środa, 2 maja 2012

Zaklinacz saren.

Mam szczęście do saren, albo one mają pecha ze do mnie. Na niemal każdej wyprawie ogromne ich ilości ładują mi się pod obiektyw, do tego stopnia, że zaczynam robić się wybredny jeżeli chodzi o robienie zdjęć.


O tym gdzie szukać saren już pisałem, ale spróbuję opisać jak to wygląda w praktyce. Postanowiłem odwiedzić teren na którym nie byłem od lat. Jest to stara część jeszcze starszego parku. Została ona wiele lat temu oddzielona od reszty obwodnicą, więc ludzi praktycznie tu nie ma. Nad tą częścią lasu dominuje nie mała górka. Wdrapałem się na szczyt, patrzę a tu kozioł, kilkanaście metrów dalej. I co więcej, jeszcze mnie nie zobaczył. Natychmiast cofnąłem się zgięty w pół aby znowu zniknąć za grzbietem. Ustawienie aparatu, czułość, przesłona itp. Plan działania jest prosty: podejść jak najbliżej przed grzbiet, praktycznie na szczyt, wstać i strzelać zdjęciami póki nie ucieknie.


Kozioł zafundował mi wspaniałą sesję zdjęciową. Spodziewałem się, że poleci galopem jak tylko mnie zobaczy, ale tu niespodzianka i ważna nauka. Ludzie jako gatunek poruszają się i wyglądają bardzo charakterystycznie. Więc kiedy wstałem nie ruszałem się ani o centymetr, dodatkowo moją twarz zasłaniał aparat, więc kozioł myślał długo i intensywnie zanim postanowił odejść.


Poruszę również kwestię zniszczeń w leśnictwie jakie wywołują sarny. Do saren się strzela, co ludziom się nie podoba. Zawsze zadaje wtedy pytanie: „Moglibyśmy natychmiast przestać polować, ale czy byłbyś w stanie zapłacić za drzewo natychmiastowo trzy razy więcej a w przyszłości nawet dziesięć razy więcej?”. Pytanie brzmi agresywnie, ale nie opieram tego na swoim gdybaniu. Trzy lata temu, w ogrodzonym lesie były wysadzone kilkuletnie jodły. W tym roku dosadzałem drzewka w celu uzupełnienia strat. Około tysiąc sztuk nie było w stanie w pełni uzupełnić strat na powierzchni 3ha. Oczywiście można zakładać udział w tym warunków pogodowych, nornic itp. Ale wystarczy zobaczyć poobgryzane kikuty drzew aby nie mieć żadnej wątpliwości.


Sarna bardzo lubi pączki jodły, bogate w białko. Samej sarnie duże ilości białka potrzebne nie są, za to flora bakteryjna produkująca enzymy do trawienia roślin w przewodzie pokarmowym wymaga ogromnych ilości tegoż składnika.


A wciąż mówimy o jodłach. Kozioł może obejść cały las i go nie dotknąć, aby tylko dojść do kilkuletniego modrzewia i obetrzeć o niego rogi, niszcząc go przy tym zupełnie (nie mam pojęcia dlaczego akurat tak kochają modrzewie). Jak widać sarny mimo polowań potrafią w stopniu znacznym wpływać na las, więc nie ma co płakać nad polowaniami. Ciężko to wszystko zobaczyć jeżeli nie ma się z tym styczności, ale ja styczność mam i dlatego jestem i zawsze będę za polowaniami (oczywiście w granicach rozsądku).

Pozdrawiam.

6 komentarzy:

  1. Koziołek przepiękny...i jaki samczy :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Tupajo, dopiero po Twoim komentarzu przyjrzałam się koziołkowi...:) wiosna, jak nic:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fallarze, kiedy będzie kolejny edukacyjny wpis:)?

    OdpowiedzUsuń
  4. Blog super, czytało się miło aż do momentu gdy natknąłem się na żałosną nutę polityczną.
    Szkoda. Odechciało mi się czytać dalej, bo boję się, że natknę się dalej na opowieści o obrońcach krzyża, prawdziwych polakach z genami patriotycznymi itp, Szkoda :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy pisałem o tych wszystkich rzeczach które tak pięknie opisujesz? Głodnemu chleb na myśli, jak to mówią. Chciałem zaakcentować potężną przepaść pomiędzy klasą polityczną a społeczeństwem. Jeżeli tego nie zauważyłeś, to dobra rada: nie oglądaj tyle TV. Nikogo nie zmuszam do czytania.

      Usuń