niedziela, 19 stycznia 2014

Nie lubię czatowni, czyli raport z patrolu.


                Dzisiaj mały raport z pierwszego patrolu w 2014. Post będzie na tyle wyjątkowy, że zamieszczę w nim WSZYSTKIE warte pokazania zdjęcia. Patrol trwał trzy godziny i musiał zostać przerwany o wiele wcześniej niż zakładałem – przewiałem sobie ucho.



                Głównym celem były stosunkowo liczne ostatnimi czasy bażanty, przegląd stawów hodowlanych oraz eksploracja bardzo obiecującego nowego terenu. Ostatniego nie udało się zrobić, ale na to też przyjdzie czas.



Drodzy czytelnicy: wierzcie mi na słowo, nie ma nic bardziej podnoszącego ciśnienie niż słuchanie walki kogutów z odległości dziesięciu metrów, i braku możliwości wykonania zdjęcia, bo te dziesięć metrów to wysokie na dwa metry szuwary. Z drugiej strony dobrze wiedzieć, że są tam gdzie zakładało się, że będą. I jest ich jeszcze więcej niż rok temu.



Ale nie samymi ptakami człowiek żyje. Korzystając z okazji wziąłem na obiektyw sarny. Trzeba jakoś uhonorować te, którym udało się przetrwać okres polowań (kozy do 15 stycznia).



Każdy wojskowy wykład na temat kamuflażu (wiedzę należy czerpać ze wszystkich źródeł) rozpoczyna się od stwierdzenia faktu, że sylwetka ludzka jest bardzo charakterystyczna i nawet niewielki jej fragment odsłania naszą pozycję. Z dużą satysfakcją mogę powiedzieć, że mam ten sam talent w stosunku do saren. Trzeba bowiem pewnego… zmysłu, aby w morzu brązowych i złotych traw natychmiast zobaczyć jedno ucho leżącej sarny… z odległości ponad 150m (tak wynika z map google)… dwa razy w ciągu dnia.



Brakowało mi też tego dreszczyku emocji przy skradaniu. Dobrze wiedzieć, że przez zimę nogi mi nie zardzewiały. Na trzy osobne spotkania, raz raz zakradłem się na około dziesięć metrów i zostałem wykryty.



Drugi raz zakradłem się (do leżących) na około trzy metry i stwierdziłem, że nie ma sensu podchodzić bliżej. I bardzo dobrze zrobiłem. Po zachowaniu było widać, że chociaż mnie widziały to dzięki odpowiedniemu zachowaniu nie skojarzyły mnie z człowiekiem.




Przy ostatnim spotkaniu musiałbym przebrnąć przez szeroki rów, więc sobie darowałem. Za to potestowałem na nich ich zdolność słyszenia. Dobrze słyszą trzask patyka czy migawki, za to przez długi czas ignorują gwizdanie.





Muszę kiedyś spróbować złapać sarnę gołymi rękoma (oczywiście nie robiąc jej krzywdy), to nie powinno być trudne.




Gdyby dałoby się zarobić na „miskę ryżu” robiąc takie patrole, dostawalibyście takie (i w takich ilościach) zdjęcia niemal codziennie. No i miałbym powód, żeby wstawać na zdjęcia o świcie (dziki, jelenie, lisy, bobry i zające w ogromnej większości można spotkać o wschodzie słońca).



Pozdrawiam.

5 komentarzy:

  1. Jakim aparatem robisz zdjęcia i ile taki kosztuje bo wychodzą naprawdę świetne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Canon 700D, obiektyw Canon 70-300 IS USM (bez L). Teraz taki zestaw kosztuje około 4 000zł.

      Usuń
  2. super zdjęcia. Że nie ptaki? Żadna strata, sarny też urzekają. Szkoda tylko, że bażanty aż tak płochliwe i nie dały się podejść. Te to dopiero mają barwy o tej porze roku. Warto będzie może na nie poczekać.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bażanty dały się podejść, tyle tylko, że nie byłem w pozycji do robienia zdjęć ;)

      Usuń
  3. Podejść sarenki to też świetna sprawa, mi się jeszcze tak blisko nie udało :)
    Przyjemne kadry :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń