Sezon karmnikowy można uznać za
zakończony, bowiem ptaki zaczynają „śpiewać na wiosnę”. Oczywiście wszyscy
pamiętamy, że nie wolno drastycznie przerywać dokarmiania. Dwa, trzy tygodnie
powolnego zmniejszania wykładanej karmy powinno dać ptakom dość czasu, aby
zrozumiały, że czas laby przy paśniku się skończył, a nadszedł czas na
zakładanie domów i reprodukcję.
Co ciekawe (nawet bardzo),
śpiewanie ptaków jest nie tyle stanem umysłu, co stanem… mózgu. Okazuje się, że
podczas zimowania zarówno masa jak i pobór energii mózgu ptaka ulega redukcji,
zwłaszcza w sferze śpiewu i słuchu. To, że zimą ptaki nie śpiewają tak ochoczo
jak na wiosnę jest raczej oczywiste. Ale zimą ptaki również gorzej słyszą - tyczy
się to zarówno częstotliwości, jak i „intensywności” słyszanych dźwięków.
Tak to już jest – człowiek jest
zajęty, to słońce świeci. Wystarczy tylko pomyśleć o aparacie, to zaraz chmury
się zjawiają. Fatum jakieś czy coś.
Pogoda podczas robienia kolejnego
rajdu po stawach była po prostu katastrofalna i gdyby nie to, że kolega chciał zobaczyć
„z czym to się je”, to w życiu nie poszedłbym na zdjęcia. Wniosek ze zdjęć dla
mnie jest jeden – za bardzo się rozpuściłem, jeżeli chodzi o dobór pogody i nie doceniam w jak świetnym biologicznie miejscu żyję.
Pozdrawiam.
Ps. System „mało opisów i wiele zdjęć” bardzo wciąga, ale
cholernie boli mnie sumienie, że zamieniam mój projekt „Las Mira” na fotoblog. Nie
taka była moja „misja”.