Pogoda
niestety nie rozpieszcza, a styczeń to dla fotograficzny mnie sezon ogórkowy.
Całe szczęście nie pada cały czas, przez co można względnie spokojnie pracować
w lesie.
Połowa stycznia wyznacza też
koniec sezonu łowieckiego. Ma to związek z końcem sezonu na kozy (samice
sarny), bowiem właśnie dopiero teraz rozpoczyna się rozwój zarodka. Co nie jest
powszechnie znane, sarna przechodzi tzw. ciążę przedłużoną. To znaczy, że w
bardzo wczesnym etapie rozwój zarodka jest zatrzymany, aby młode mogły przyjść
na świat w terminie innym, niż środek zimy. Ktoś może zapytać: „Jak wczesny
etap?” Odpowiadam: Bardzo wczesny. Wymowny jest fakt, że jeszcze nie tak dawno
uważano, że letnia ruja jest urojona, a prawdziwa odbywa się zimą – mimo wielu
badań i sekcji nie znajdowano mikroskopijnej blastuli.
Zima,
niby jest, ale słaba i bardzo okresowa. Ma to swoje przełożenie na występowanie
ptaków – żurawie i gęsi na niebie nie są niczym specjalnym. Pozostaje tylko
czekać na przeloty wiosenne – mój ulubiony „ptasi” okres.
Z
wieści karmnikowych: Leśny karmnik jest w ogromnej części zdominowany przez – z
czego się cieszę – sikorki czubatki.
I tak
oto ucieka ten nieszczęsny styczeń. Luty będzie o wiele lepszy, ponieważ już
teraz przelatujące nad moim lasem gęsi można liczyć w setkach.
Pozdrawiam.
Szybko ten czas leci :)Piękne ptaki- zazdroszczę czubatek!
OdpowiedzUsuńCzubatki, ZAZDROSZCZĘ :-)))))
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Fajne fotki-byle do wiosny:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSikorka czubatka jak żywa,cudowne i piękne wszystkie zdjęcia czyżby już wiosna tuż,tuż,u nas dużo gęsi wraca.
OdpowiedzUsuńteż lubię sikory, nigdy mi się nie nudzą. :)
OdpowiedzUsuńPiękna ta czubatka!
OdpowiedzUsuń