wtorek, 11 listopada 2014

O bezkrwawych łowach…


…wykonanych przez prawdziwych myśliwych.


Jak co roku, w całej Polsce na początku listopada odbywają się Polowania Hubertowskie, zwane Hubertowinami. Jest to również (z racji wysokiej frekwencji) czas na wiele oficjalnych wydarzeń, takich jak pasowanie na myśliwego, zeszłosezonowych podsumowań, rozmowach o sprawach bieżących koła jak i powspominanie tych myśliwych, których już na tym świecie nie ma. W tym roku również miałem przyjemność trochę pofotografować, jak i nieco mniejszą przyjemność uczestniczenia w nagonce.




W zasadzie jedynie co dopisało, to frekwencja. Takiej ilości myśliwych nie było od dawna. Podczas samego polowania dopisała również pogoda – przynajmniej nie padało. Za to padało wcześniej, sprawiając, że wszystko w lesie było przesiąknięte wilgocią. A uwierzcie, mało jest tak deprymujących rzeczy, jak przedzieranie się przez zasieki z jeżyn i zdradzieckie błota kiedy wilgoć przesiąka przez każdy strój przeciwdeszczowy.


Okazało się również, że dziki już takie dzikie nie są, bo w jakiś magiczny sposób dowiedziały się o święcie myśliwych (ale również i leśników i jeźdźców), i niemal do samego końca polowania nikt nawet ich nie widział. Bez wątpienia miało to związek z wciąż ogromnymi ilościami dalej nieskoszonej kukurydzy.



Na szczęście Hubertus to nie tylko polowanie. Po oficjalnej części, podczas której wręczono medale za celne strzelanie (konkurs wewnątrz koła na strzelnicy). Nagrodzono Króla Lisiarzy (moje osobiste gratulacje, trzeba dbać o zwierzynę drobną). Oficjalnie pasowano dwóch nowych myśliwych. A po tym wszystkim odbywa się już zupełnie nieoficjalne „biesiada”, podczas której stoły uginają się od domowych smakołyków (również alkoholowych, ale obalając mit „pijanego myśliwego”  mogę dodać, że tych było mniej niż połowa, a pito tylko „na spróbowanie” rozmaitych nalewek).




I oto cały Hubertus 2014 w Kole Łowieckim „Jeleń” w Sycowie. Dziękuję wszystkim obecnym za dobrą atmosferę.



Od siebie mogę dodać to, że o ile Las Mira i moje spojrzenie na przyrodę jest dosyć pragmatyczne (polowania dobywają się bo nie ma innej metody ochrony pól i lasów), podczas tego polowania zacząłem doceniać o wiele mocniej aspekty tradycji łowieckich. Polska ma chyba najbardziej rozbudowaną tradycję łowiectwa w Europie, w której zwierzynie oddaje się rzeczywisty szacunek, nikt nie ma z tego zysku a koszty stanowią drugorzędną sprawę. Dla porównania – Szwedzi nie mają prawie żadnych tradycji, a łowiectwo to typowy przemysł mięsny, w którym pieniądz kształtuje rzeczywistość.



 Zatem dbajmy i chrońmy to, co nasze i piękne. I nauczy się to doceniać. Pozdrawiam.


Ps. Już wkrótce powracam do zdjęć przyrodniczych, a dla pocieszenia dzięcioł przyłapany na demolowaniu skrzynki lęgowej.

8 komentarzy:

  1. Dzięciołek cudowny:) To prawda w Polsce polowanie to coś więcej:) Pozdrawiam i czekam na zdjęcia i posty:)

    OdpowiedzUsuń
  2. W czasach gdy mój ojciec polował chłopaki z nagonki dostawali za to jakieś pieniądze, a teraz? Dzięcioł super.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy od zasobności portfela koła, ale nie ma się co oszukiwać - nikt poza kandydatami do koła by nie chodził, gdyby nie płacili. W naszym kole jest to 40 zł za polowanie - jak na sobotnie kilka godzin nie wydaje mi się, aby było to za mało czy za dużo.

      Usuń

  3. W jakiś sposób trzeba regulować przyrost populacji dzika chociażby :-) Ciekawy wpis. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięcioł swietny a polowania muszą być ale jak w każdej dziedzinie są ludzie dobrzy i zli:)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdjęcia z polowania świetne ale całkowicie cudowne jest zdjęcie dzięcioła,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdecydowanie potwierdzam, że zdjęcie dzięcioła jest najlpesze :)

    OdpowiedzUsuń