wtorek, 20 sierpnia 2013

A on tam dalej stoi...


Miało być swojsko i sielsko, ale są sprawy ważniejsze.

CAŁA SPRAWA WZBUDZA WE MNIE WŚCIEKŁOŚĆ I OBRZYDZENIE.


Przekaz na bardzo żywo, matryca jeszcze nie ostygła ze zdjęciami. Wybitnie zły to rok dla bocianów. Każdy pamięta zagłodzone boćki na ośnieżonych polach zimą. Z trzech odwiedzanych przeze mnie gniazd żaden z tegorocznych piskląt nie odleci do ciepłych krajów a jedyny, który do tej pory żyje stoi u sąsiada na stercie obornika. A „stoi” to bardzo odważne słowo.  Jedna noga połamana w stawie, poniżej ponuro dynda martwy kikut. Na drugiej nodze od wzmożonego użytku powstają bardzo niepokojące zmiany.



Ten bocian jest definicją tego jak wygląda ochrona środowiska na granicach województw. Straż pożarna z Dolnego Śląska JEDYNE co zrobiła to wypłoszyła ptaka z gniazda, a ten odlatując zaledwie kilkaset metrów schował się w wysokiej trawie. Co robi w tym momencie ta ciesząca się tak dużym zaufaniem publicznym służba? Zwija sprzęt i odjeżdża, bo skoro nie widać problemu to go nie ma. Żeby było ciekawiej, wszystko odbyło się na oczach Policji. Po dziesięciu godzinach bocian wrócił na gniazdo (co za wola przetrwania!), gmina (bo to ona odpowiada za takie przypadki) jednak odmawia ponownego zajęcia się sprawą, bo została już zamknięta(!).



Nie pozostawiając problemu samego sobie poszukałem najbliższego azylu dla takich „połamańców”. Kolejny szok: Gmina nie podpisała umowy z odpowiednim zakładem (zapewne dla oszczędności), dlatego „nie mogą nic zrobić”.


Całe szczęście bocian meldunku nie ma i obecnie znajduje się po drugiej strony drogi, a przez to w innym województwie i podlega innej gminie. Obecnie uruchamiane są mechanizmy ratunkowe, zostałem zapewniony o poszukiwaniach dla miejsca w schroniskach, interwencja (mam nadzieję) odbędzie się jutro.


A on tam stoi i moknie… teraz jak to piszę.



W ten czy inny sposób postaram się zapewnić codzienny (lub co drugi dzień) wpis kontynuujący losy ostatniego tegorocznego bociana.

9 komentarzy:

  1. Bidulek. O wszystkim się mówi, tylko nie o ochronie zwierząt. Brak słów !

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Celowo unikam nazw, przynajmniej do czasu aż sprawa w jeden czy drugi sposób się rozwiąże. Jeżeli ptaka uratują - czeka go dożywocie w niewoli. Jeżeli padnie - zrobię z niego (w pełni zasłużenie) męczennika i ofiarę bierności urzędniczej. Wtedy polecą nazwy i być może nadam sprawie nieco... bardziej medialny wydźwięk.

      Usuń

  3. Szokujący widok...

    Justyna Kierat pisała na swoim blogu o azylach dla ptaków, pewnie trzeba by go było złapać, wrzucę linka: http://justynakierat.blogspot.com/2013/04/mapa-azyli-dla-ptakow.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie z tej listy korzystałem. Bociana mógłbym złapać ale nie jestem myśliwym lub "ze służb" i od razu powstaje pytanie: kto mnie będzie potem przed sądem reprezentował?

      Usuń

  4. Ale zaraz przecież chyba :
    w stosunku do gatunków dziko występujących zwierząt objętych ochroną gatunkową, w przypadku braku rozwiązań alternatywnych i jeżeli nie jest to szkodliwe dla zachowania we właściwym stanie ochrony populacji tych gatunków i ich siedlisk [...]nie obowiązuje zakaz chwytania zwierząt rannych i osłabionych w celu udzielenia im pomocy weterynaryjnej lub przemieszczania do ośrodków rehabilitacji zwierząt ( źródło Rozp. Mś w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt )

    Informujesz co można, najlepiej na piśmie UG, ten ośrodek też i czekasz 2 dni góra i sam interweniujesz .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Celna wskazówka. Zobaczymy co będzie jutro, jeżeli trzeba będzie go złapać to zrobię to.

      Usuń
  5. Dokładnie wiem jak to jest , pierwszy był myszołów , telefony od Annasza do Kajfasza, potem był perkoz , też nie było chętnych z urzędu miasta aby się nim zająć , w śnieżycę wieźliśmy go z 80 kilometrów w jedną stronę , do azylu ,ale tylko dlatego że w niewoli by nie przeżył , musi sam zanurkować i złapać rybę.
    Sowy już nam przywiozła Straż gminna , gdybym ja tego boćka miała pod ręką , postarałabym się o trochę rozgłosu ,paru świadków , bo szkoda ptaka .
    Czekam na dobre wieści :)

    OdpowiedzUsuń