Dzisiaj
mały raport z pierwszego patrolu w 2014. Post będzie na tyle wyjątkowy, że
zamieszczę w nim WSZYSTKIE warte pokazania zdjęcia. Patrol trwał trzy godziny i musiał
zostać przerwany o wiele wcześniej niż zakładałem – przewiałem sobie ucho.
Głównym
celem były stosunkowo liczne ostatnimi czasy bażanty, przegląd stawów
hodowlanych oraz eksploracja bardzo obiecującego nowego terenu. Ostatniego nie
udało się zrobić, ale na to też przyjdzie czas.
Drodzy czytelnicy: wierzcie mi na
słowo, nie ma nic bardziej podnoszącego ciśnienie niż słuchanie walki kogutów z
odległości dziesięciu metrów, i braku możliwości wykonania zdjęcia, bo te
dziesięć metrów to wysokie na dwa metry szuwary. Z drugiej strony dobrze
wiedzieć, że są tam gdzie zakładało się, że będą. I jest ich jeszcze więcej niż
rok temu.
Ale nie samymi ptakami człowiek
żyje. Korzystając z okazji wziąłem na obiektyw sarny. Trzeba jakoś uhonorować
te, którym udało się przetrwać okres polowań (kozy do 15 stycznia).
Każdy wojskowy wykład na temat
kamuflażu (wiedzę należy czerpać ze wszystkich źródeł) rozpoczyna się od
stwierdzenia faktu, że sylwetka ludzka jest bardzo charakterystyczna i nawet
niewielki jej fragment odsłania naszą pozycję. Z dużą satysfakcją mogę
powiedzieć, że mam ten sam talent w stosunku do saren. Trzeba bowiem pewnego…
zmysłu, aby w morzu brązowych i złotych traw natychmiast zobaczyć jedno ucho
leżącej sarny… z odległości ponad 150m (tak wynika z map google)… dwa razy w
ciągu dnia.
Brakowało mi też tego dreszczyku
emocji przy skradaniu. Dobrze wiedzieć, że przez zimę nogi mi nie zardzewiały.
Na trzy osobne spotkania, raz raz zakradłem się na około dziesięć metrów i zostałem
wykryty.
Drugi raz zakradłem się (do
leżących) na około trzy metry i stwierdziłem, że nie ma sensu podchodzić
bliżej. I bardzo dobrze zrobiłem. Po zachowaniu było widać, że chociaż mnie
widziały to dzięki odpowiedniemu zachowaniu nie skojarzyły mnie z człowiekiem.
Przy ostatnim spotkaniu musiałbym
przebrnąć przez szeroki rów, więc sobie darowałem. Za to potestowałem na nich
ich zdolność słyszenia. Dobrze słyszą trzask patyka czy migawki, za to przez
długi czas ignorują gwizdanie.
Muszę kiedyś spróbować złapać
sarnę gołymi rękoma (oczywiście nie robiąc jej krzywdy), to nie powinno być
trudne.
Gdyby dałoby się zarobić na „miskę
ryżu” robiąc takie patrole, dostawalibyście takie (i w takich ilościach) zdjęcia
niemal codziennie. No i miałbym powód, żeby wstawać na zdjęcia o świcie (dziki,
jelenie, lisy, bobry i zające w ogromnej większości można spotkać o wschodzie
słońca).
Pozdrawiam.
Jakim aparatem robisz zdjęcia i ile taki kosztuje bo wychodzą naprawdę świetne:)
OdpowiedzUsuńCanon 700D, obiektyw Canon 70-300 IS USM (bez L). Teraz taki zestaw kosztuje około 4 000zł.
Usuńsuper zdjęcia. Że nie ptaki? Żadna strata, sarny też urzekają. Szkoda tylko, że bażanty aż tak płochliwe i nie dały się podejść. Te to dopiero mają barwy o tej porze roku. Warto będzie może na nie poczekać.....
OdpowiedzUsuńBażanty dały się podejść, tyle tylko, że nie byłem w pozycji do robienia zdjęć ;)
UsuńPodejść sarenki to też świetna sprawa, mi się jeszcze tak blisko nie udało :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemne kadry :)
pozdrawiam