Nasze życie posiada pełno norm
społecznych na które nie zwracamy uwagi. Świetnie było to ujęte w stwierdzeniu,
że tylko patologiczne rodziny w Polsce nie posiadają grilla. Ale już tłumaczę
do czego zmierzam. Każdy kto nie wychował się w „nowym lepszym świecie”, to
znaczy pełnym służb i urzędów od szukania pedofilii w każdym normalnym domu z
całą pewnością ma zdjęcia z kąpieli jako kilkuletnie dziecko. A jeżeli ktoś
miał rodzeństwo to każda mama MUSIAŁA mieć zdjęcie grupowe w wannie.
Pomyślałem więc, że może i ja
zrobię kilka „ujęć kąpielowych”. A ile przy tym kaczki zabawy miały… zdjęcia
nie potrafią tego oddać.
Co trzeci dzień muszę zmieniać wodę w niewielkiej wanience.
Po prostu po trzech dnia woda jest zdaniem kaczek za brudna aby się w niej
kąpać. Całe szczęście kosztuje mnie niewiele, bowiem wodę do podlewania i dla
zwierząt pobieram ze studni.
Taaaaka zabawa.
Kiedy kaczki widzą, że wylewam
starą wodę i rozwijam przewód do pompy, zaczyna się poruszenie. Oglądają każde
poidło na podwórku, zaczynają się czyścić, wycierać o trawę. Doskonale wiedzą,
że już za chwilę zacznie się dzika swawola. Kiedy z węża zaczyna lecieć
czyściutka woda, w pierwszej kolejności czyszczę i napełniam poidła. Próbują
wodę, cedząc ją ale nie pijąc. Jak zwykle, czysta i zimna.
Zaczyna się napełnianie wanienki,
zaczyna się też kacze szaleństwo. Zaczynają łapać strumień wody, podobnie jak
psy, biegają wszędzie w koło głośno kwacząc. Koniec napełniania, odchodzę na
kilka kroków. Szturm na wanienkę to przezabawna rzecz do oglądania.
Kaczki może nie posiadają mimiki
twarzy, jak i twarzy. Potrafią tylko nastroszyć pióra oraz otwierać dziób. Może
się wydawać to trochę dziwne, ale to w zupełności wystarcza, aby człowiek mógł
zauważyć… radość wypisaną na dziobie.
Ile kaczek może wejść do jednej wanny? Dwie jeszcze
spokojnie mogą. Ale trzy to już tłok z którego trzeba koniecznie uciec.
Ale czy to koniec kaczych radości? Absolutnie nie, przecież
po kąpieli przychodzi czas na obiad. Koniecznie trzeba też zobaczyć, czy sąsiad nie ma czegoś lepszego.
A po sytym posiłku przychodzi czas na drzemkę.
Prawie mi ich szkoda, że na wszystkich świętych będą gotowe… ale tylko
prawie.
Pozdrawiam.
bardzo mi się podoba ten kaczy post ja niestety obecnie kaczek nie mam ale kiedyś mama gdy mieszkała na wsi w górach miała z tym że te ciemne i pamiętam,że uwielbiały się kąpać w potoku przy domu albo i w taczce pełnej wody...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWidać radość na obliczu. My nie hodujemy zwierząt gospodarczych. Bo niestety zwierzak własnoręcznie przeze mnie wykarmiony, wylalany i zadbany miałby dożywocie do naturalnego zejścia z tego padołu. Wojtek nad tym ubolewa, ale nic na to nie poradzę. Tak mam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Asia
Zgadzam się z Asią. Wolałabym jeść trawkę, niż zwierzę, które karmię. Ale to twoja sprawa. Poza tym cudowne są te harce i swawole Twoich kaczek. Uwielbiam obserwować zachowania zwierząt. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKaczuchy świetne, ale chyba też bym takiej "domowej" zjeść nie umiała, a co dopiero ukatrupić...;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że mam gdzieś w czeluściach kosza na zdjęcia, stosy swoich fotek w negliżu z okresu niemowlęctwa i robione, o zgrozo!, przez ojca mego własnego ;)Dobrze,że nie mieszkamy w Stanach...;)
OdpowiedzUsuńfajna kacza historyjka :)!
ja bym zjadła, ukatrupić -jeśli nie byłoby nikogo do mokrej roboty - też potrafię,ale cieszę się,że nie muszę tego robić. To chyba trochę ciężka rola - być Ponurym Żniwiarzem, nawet wśród drobiu ;)