piątek, 3 lutego 2012

Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą.

Jestem świadom, że znaczenie przytoczonych słów nie ma się nijak do zawartości posta, ale dosłowne znaczenie pasuje.



Zima to czas intensywnej pracy w lesie. Z drugiej strony, nad czym tu pracować, skoro przecinka młodego lasu to same gałęzie grubości palca, a z rzadka wycinane pnie mają średnicę mniejszą niż kubek z którego właśnie piję kawę... Wcześniej tego typu gałęzi nawet nie podnosiłem, bo zajmowały zbyt wiele miejsca i zbyt mało było z nich pożytku. Gniły więc w lesie, tak jak powinny. Teraz sprawa wygląda inaczej.

Rębak to wspaniała maszyna. Głośna, je paliwo (chociaż nie tak dużo), często trzeba ostrzyć noże, nie lubi odpalać w zimę i czasami  zapycha się rura wylotowa. Ale to co się wcześniej zostawiło się jako nieopłacalne, dziś jest opałem. I to jakim! 



Wióry schną szybko, mieszają się w miałem co jest pomocne (wie każdy kto ma centralne). Pracując po trzy do czterech godzin dziennie, spokojnie da się zaopatrzyć trzy domy, a i tak zapasy wiórów szybko rosną (skończyły się już wolne worki). Cztery takie worki, lub dwa (o ile czasami dodać miał) starczają na dzień. Wióry mają też swoje wady. Drzewo podane w takiej postaci nie zapala się od razu. Wydziela się na początku z niego gesty dym, i zgubne myśleć, że to tylko para. Kto historię motoryzacji trochę zna, ten wie, że tak kiedyś zasilano samochody (zwłaszcza w czasie wojen jak brakowało paliwa).



Zaskoczyła mnie wydajność lasu. Prowadząc prace pielęgnacyjne w lesie, z powierzchni zaledwie dwudziestu arów, gałęzi do przerobienia było tyle, że na około miesiąc obecnej zimy starczy. A to około 2% powierzchni lasu... i to tej zadbanej części.



Pozdrowienia z frontu.

Ps. Coś was za bardzo rozpieszczam częstotliwością, muszę chyba zwolnić.

6 komentarzy:

  1. Każdy wpis ma walor edukacyjny:))

    OdpowiedzUsuń
  2. mieszane... "gniły w lesie, gdzie ich miejsce"- tak być powinno, z drugiej strony ludzie i tak pozyskują z lasu drewno czyszcząc go do bólu, lepiej podrost, niż iść na całość i nielegalnie wycinać drzewa, jak to się dzieje w wielu dostępnych samochodem miejscach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardziej niż drewno ziemię w lesie użyźniają gnijące co roku liście. Dlatego karczowanie nie jest aż tak straszne, zakładając ponowne posadzenie lasu. A z problemem nielegalnej wycinki się nie spotkałem, natomiast olbrzymi problem stanowią (wcale nie bezpańskie) psy. W ciągu jesieni wybiły zające i bażanty, a podczas prac w lesie znalazłem już dwie zagryzione sarny. A miastowi co lasu na oczy nie widzieli, robią inicjatywy obywatelskie, aby totalnie zakazać strzelania do psów bo to jest "bestialstwo"...

    OdpowiedzUsuń
  4. Las o każdej porze roku jest wspaniały! i wiem, że trzeba o niego dbać.
    Bezpańskich psów i owszem boję się ale strzelanie, śmierć - NIE, to ludzie czynią zwierzęta nieszczęśliwymi!

    A zdjęcia księżyca z poprzedniego posta wspaniałe! Zresztą wszystkie mi się podobają, lubię takie tematy i klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pewnie trudno dojechać po drewno;-/ Fantastycznie by było, gdyby wszystko w lesie zostawało, jak w pierwotnej puszczy, no ale to las gospodarczy. Skoro psy nie są bezpańskie, a są puszczane wolno i są głodne, to wina ich właścicieli i wolałabym ICH odstrzeliwać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Megi, tak by było najłatwiej ;) Ale martwi mnie rozwój całej sprawy. Takie psy to nie jest problem nadleśnictwa tylko gminy. Gmina ma to gdzieś, bo cała sprawa dzieje się na pograniczu województw, więc działa spychologia między gminami. Nowa ustawa sprawia też, że do psów nie można strzelać dopóki nie złapie je się na gorącym uczynku, a i tak nikt wtedy nie strzeli bo po co ma ryzykować sprawę w sądzie (i utratę licencji). Zastanawiam sie, czy nie wysłać wszystkich maili które wysłałem i ich odpowiedzi do lokalnej prasy i prokuratury.

    OdpowiedzUsuń