Pogoda stała się bardziej
łaskawa, owadów rządnych krwi (przeklęte muchy końskie inne podobne) też jakby
mniej co daje możliwość pracy w lesie. A jest co robić. Tegoroczne zapasy są
zapewnione, ale na następną zimę prawie nie istnieją. Oczywiście dalej spora
część lasu jest do przerzedzenia „na dwa lata temu”, dlatego surowca nie
brakuje. Brakuje rąk do pracy, chociaż działając zgodnie z zasadą „połowa drzewa
u mnie, połowa na eksport w ramach wynagrodzenia za pracę” i ten brak da się w
pewien sposób zniwelować (co jest o tyle ważne, że drugą połowę dostaje
rodzina).
Droga dojazdowa do gospodarstwa,
chodź gminna, mogłaby służyć jako test podwozi czołgowych. I jak trafnym
porównaniem mojego stosunku do tej drogi jest… instytucja pańszczyzny. Kiedyś
kilka dni w roku chłopi musieli przeznaczać na budowę i remont dróg. I chociaż
od tego czasu minęło kilkaset lat, kilka systemów władzy i kilka przesunięć
granic, tutaj nie zmienia się nic. Całe szczęście pozostały po remoncie potężna
góra tłuczonych dachówek idealnie pasujących do łatania dziur, a pozbywam się ich
ogromną radością, bowiem ta góra jest dokładnie na środku obejścia…
Do tego dochodzą tu i ówdzie
stare popękane doniczki (dziadek był leśnikiem, a przez pewien czas miał
również kilka szklarni, ale nie tutaj na wsi), szkło, złom… dla podania skali
podam, że napełnienie na ścisk kosza i jednego worka 110l samymi zniszczonymi
doniczkami pozwolił na oczyszczenie około… 25-30 m2.
Jednak porządkowanie „pod chmurką”
to jedna sprawa. Sprzątanie nie odwiedzanych od wielu lat pomieszczeń można
nazwać przygodą samą w sobie, a wszystkie nadające się do użytku sprzęty
natychmiast zostają włączone do obsługi rancza.
Tak oto odzyskana została
maszynka do mielenia mięsa z godnym podziwu rozwiązaniem: silnik elektryczny
jest połączony z maszynką poprzez skrzynię biegów od „komarka” (kto nie kojarzy
– motoroweru). Obecnie służy do mielenia suchego chleba dla kur. Po
oczyszczeniu i wymianie niektórych elementów do wędlin będzie jak znalazł.
Zastosowanie znalazła również
sklepowa maszyna do mielenia ziaren kawy rodem z poprzedniego systemu. Idealnie
nadaje się do mielenia kukurydzy, również dla drobiu.
Od dłuższego czasu do pracy
został zaprzęgnięty „osioł”: czechosłowacki dwusuwowy diesel TZ. Maszyna
kapryśna, powolna, akumulatora nie ładuje i zużywa spore ilości oleju. Ale
jest zwrotny i jako jedyny jest w stanie wyciągać urobek z lasu.
A wciąż mówimy o rzeczach, które
działają i które znalazły natychmiastowe zastosowanie. Cała lista „znalezisk” jest
o wiele, wiele dłuższa. Czasem zastanawiam się, czy znajdę tutaj fragmenty
komnaty bursztynowej.
Jakkolwiek ciekawie (albo i nie?)
to brzmi, jednak nie napawa mnie to optymizmem. Całe te porządki trwają
zdecydowanie dłużej, niż to zakładałem (drugi rok i kto wie ile jeszcze).
Dodam, że tak naprawdę zmian na pierwszy rzut oka nie widać. Ale to dlatego, że
do tej pory po prostu oczyszczałem pomieszczenia… aby robić selekcję i
przenosić „nie-śmieci” z innych pomieszczeń. Brzmi jak syzyfowa praca, ale
połowa pomieszczeń jest pusta i czeka na sortowanie drugiej części. Koniec
końców śmieci będą wyrzucone, będę wiedział co tak naprawdę na ranczu się
znajduje i połowa pomieszczeń, w tym spore magazynowe pomieszczenia będą puste.
A czas ucieka, człowiek robi się
coraz bardziej zmęczony… ale tak to już jest. Robimy pewne rzeczy nie dlatego,
że są łatwe, ale dlatego, że są trudne. Pozdrawiam.
Ps. O
mały włos zapomniałem o bocianie. Pokołował i odleciał na, nie ma co ukrywać,
na swoją ostatnią podróż. Dziękujemy gminie Syców, gminie Kobyla Góra, Policji
w Sycowie, Straży Pożarnej w Sycowie za to, że „zrobiły” to, co potrafią
najlepiej z pieniędzmi podatników. Dobrze wiedzieć, jak wysokiej klasy są to
specjaliści.