poniedziałek, 24 grudnia 2012

sobota, 8 grudnia 2012

Kłująca czerwień lasu - dzięcioły (cz. II)

                Ulubionym przysmakiem dzięcioła są oczywiście korniki żyjące zaraz pod korą. Ale dietę uzupełniają chrząszcze, mszyce, gąsienice motyli itd. Jest wyjątkowym robakożercą. Dlatego jego największym zimowym wrogiem z którym walczy zawzięcie jest… powieszony przez nas kawałek słoniny.


Nie można pominąć również faktu, że dzięcioł o ile ma okazję to lubi podebrać innym ptakom pisklęta. Można napisać nawet, że bardzo lubi cudze dzieci, bowiem z chęcią rozkuwa budki lęgowe – zabezpiecza się je dodając blaszane okucie wokół otworu wlotowego. Kiedy zima jest ostra a pokarmu nie ma, zadowoli się owocem lub nasionami drzew - co można często zobaczyć. Dzięcioł jest bowiem absolutnym mistrzem w wyłuskiwaniu szyszek. Znajduje albo sam wykonuje tzw. kuźnię. Jest to rowek w który wciska znalezioną szyszkę, aby mocnym dziobem i lepkim językiem dobrać się do smacznych nasion.


Najczęściej opisywaną cechą dzięcioła jest słynna niewrażliwość na mocne uderzenia głową. Pierwszorzędną rolę w tłumieniu drgań odgrywają mięśnie karku i języka. A język dzięcioła to bardzo wyspecjalizowany organ. Jest długi, bo zaczynając się od prawego nozdrza oplata głowę oraz szyję! Czubek języka wygląda jak harpun, aby larwę czy owada przebić i nie wypuścić. Z kolei te owady które są za małe aby dało się przebić po prostu przyklejają się do niego – ślina dzięcioła jest bardzo lepka.


                Można przeżyć całe życie i mieć pewność, że ptaki te nie wydają innych dźwięków niż werblowanie. Jest to nieprawda, bowiem dzięcioły potrafią się odzywać i robią to bardzo często. W ogromnej większości przypadków najpierw go usłyszymy, a dopiero potem zobaczymy, pomimo pozornie jaskrawego upierzenia.


                Chociaż wydawać by się mogło, że ogon dzięcioła nie ma wiele wspólnego z kuciem, to jednak nawet i on musi być wyspecjalizowany. To właśnie na nim opiera się ptak uderzając w drzewo, używając go jak krzesła. Dlatego jego sterówki są bardzo sztywne… i jeszcze bardziej wytarte. Inne jest również ustawienie palców. Każdy ptak ma trzy palce wysunięte w przód, a jeden w tył. Dzięcioł ma dwa palce do przodu i dwa palce do tyłu, co daje mu doskonałą przyczepność.


Jak widać dzięcioły to bardzo wyspecjalizowane ptaki. Powoli zaczynam się zastanawiać, czy jest taki ptak, który nie ma niczego ciekawego do opisania. Pozdrawiam.

niedziela, 2 grudnia 2012

Trzy w jednym...

...a mam wrażenie, że każde pisane bez polotu. Ale to wam sądzić, nie mnie.

Dzisiaj post będzie podzielony na trzy części: „zwykłą (raport dla samego siebie)”, wyróżnienie oraz spowodowany przez to dodatek.


Ale ten czas leci, już grudzień... a potem święta i nowy rok. Koniec świata? Kto ma na to czas ;)



                Jesień zleciała pod znakiem prac leśnych… mimo znacznego zoptymalizowania całego procesu gospodarowania lasem, koniec wstępnego porządkowania nie zakończy się wcześniej niż za rok… ale i to są bardzo optymistyczne założenia (nawet nierealne, ale kto wie). Poruszanie się w lesie w kategoriach użytkowych to zajmująca i trudna praca. Oczywiście praca fizyczna jest ważna, ale wcale nie ona jest najważniejsza. Nawet nie macie pojęcia, jakich można strat w lesie narobić brakiem odpowiedniej wiedzy o tym, co się robi. Gorzej w tej kwestii ma chyba tylko lekarz, bo jeżeli coś zepsujesz w lesie to naprawa zazwyczaj trwa kilka do nawet kilkudziesięciu lat.

                Miało to ogromne znaczenie jesienią, kiedy o mały włos nie został naruszony chyba największy skarb jaki  las posiada. Co to jest nie opiszę, przynajmniej na razie. Mogę tylko napisać, że odkrycie jest dużej wagi… istnieją skromniejsze obiekty które mają rangę rezerwatu.



                Jednak w lesie jest tak cicho, że aż przykro. Z pięciu odwiedzających saren cztery nie żyją a jedna zaginęła. Wszystkie tegoroczne koźlaczki zostały zagryzione przez psy (w tym dwa jednego dnia), kozioł padł z przyczyn nieznanych. Tylko kozy nie ma, mam nadzieję, że zdążyła uciec. Dla mnie taki bilans to osobista porażka. Jeżeli ta wojna będzie trwać, a będzie, to czy mogę zrobić coś innego niż w niej uczestniczyć? Cały czas zawieszone w powietrzu jest pytanie… „co innego można zrobić?”. Jeżeli one dalej będą atakować, to ja muszę je bronić. Koniec końców czy ma znaczenie kto wygra… czy w ogóle można zadać takie pytanie?




Otrzymałem wyróżnienie od Tupaji, za co serdecznie dziękuję :) Następnych nominacji nie dam, ale na zestaw pytań odpowiem z chęcią :)

1.Literatura współczesna czy klasyka?
Zdecydowanie klasyka, jeżeli coś jest wydawane od ponad 500 lat to zapewne jest warte przeczytania. Zawsze się sprawdza – obecnie zaczytuję się w „Farsalii” autorstwa Marcusa Lucanusa
2.Deszcz czy śnieg?
Śnieg, tu chyba nic więcej dodawać nie trzeba ;)
3.Kiedy czuję zapach siana myślę o...?
Codziennych zajęciach, bo zapach siana nie jest dla mnie rzadkością.
4.Cechy charakteru, jakie chciałbym u siebie zmienić?
Nie tyle zmienić co dodać – systematyczność.
5.Kochasz dla czy za?
Zdecydowanie za.
6.Pies to dla Ciebie...?
Zależy jaki pies. W zależności od statusu psa może być najlepszy przyjaciel albo śmiertelny wróg. Jednak należy zaznaczyć, że wynika to z psiej inteligencji i uczuć. Już tylko z tego powodu zasługują na szacunek.
7.Kogo zabrałbyś do szalupy ratunkowej- swojego ukochanego zwierza czy lubianego sąsiada?
Ukochanego zwierza. Bo najgorszym wypadku… musicie się zgodzić – zwierzę może być najlepszym przyjacielem, ale to dalej tylko zwierzę…
8.Kamień czy drewno?
Zgadnijcie :)
9.Barbie czy Xena?
Xena.
10.Poezja śpiewana czy gotic?
Oczywiście poezja śpiewana. Dla mnie o wiele ważniejszy jest tekst od nuty.



W formie dodatku zamieszczam jakiś czas temu napisaną notkę o spełnianiu marzeń. Wzięte z brudnopisu:


Każdy z nas ma jakieś marzenia, a jak niewielu osobom udaje się je spełnić. Mało osób zastanawia się dlaczego, tworząc wymówki i usprawiedliwienia. W powieści „The Killer Angels”, opowiadająca o Biwie pod Gettysburgiem (1863) generał Robert E. Lee, dowódca wojsk konfederacji wypowiada słowa:

„Żołnierstwo posiada jedną wielką pułapkę. By być dobrym żołnierzem musisz kochać armię. By być dobrym dowódcą, musisz potrafić wydać rozkaz zabijający rzecz którą kochasz. To jest… bardzo trudne. Żadna inna profesja tego nie wymaga. To z tego powodu jest tak mało znakomitych oficerów, chociaż tak wielu jest dobrych ludzi. […] Nigdy nie jesteśmy przygotowani na śmierć tylu ludzi. Spodziewamy się okazjonalnego pustego krzesła, toastów dla poległych kompanów. Świętowania ze zwycięstwa dla większości z nas, śmierci dla zaledwie kilku. Ale ta wojna trwa i trwa, ludzie giną i stawka robi się coraz większa. […] Jesteśmy przygotowani na śmierć części z nas, ale nigdy nas WSZYSTKICH. …to jest ta pułapka. Kiedy zaatakujesz nie możesz się wahać. Musisz poświęcić się całkowicie. Ale wciąż, jeżeli wszyscy umrą, musisz zadać sobie pytanie, czy było to tego warte.”

Carl von Clausewitz w swoim nieśmiertelnym dziele „O Wojnie” wyraźnie zaznacza, że oficer nacierający na wroga walczy nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim duchowo. Nie wiedząc czy atak się uda, wysyła swoich ludzi na śmierć i cały czas ma świadomość, że jeżeli poświęci wszystko i mu się nie uda to nie tylko nie wykona zadania, ale i jego oddział nie będzie miał potem żadnej wartości bojowej (nie wspominając o moralnym aspekcie śmierci podkomendnych).

Jest to idealna przenośnia. Chociaż każdy chce spełnić swoje marzenia, prawie nikt nie potrafi poświęcić w tym celu niczego. Wizja porażki i utraty wszystkiego (a nawet tylko części) z tego, co już się ma jest nie do zniesienia i zawsze świdruje umysły tych, którzy chcą działać. Sam znam przypadek, że pewien człowiek zastawił wszystko co ma, wszystko co miała jego żona i rzucił całe oszczędności w założenie firmy która opiera się na zastosowaniu zupełnie nowatorskiej technologii. Udało mu się, ale niech każdy zada sobie pytanie czy potrafiłby zrobić coś podobnego.

Właśnie dlatego nie daję za często postów - aby takie gnioty przypadkiem nie wyszły ;)



Ps. Rzadko odpisuję na komentarze, za co przepraszam. Oczywiście czytam je i dziękuje za nie bardzo serdecznie.

Ps2. Powiększyłem czcionkę. Jest lepiej czy gorzej?