czwartek, 12 grudnia 2013

Wypełniacz letnio-zimowy.

Buduję czatownię, ściągam ptaki. Ale idea siedzenia w budzie wcale mnie nie bawi...

Prawie nie robię nowych zdjęć. Ale to wcale nie znaczy, że nie można nic dodać. Wyszperałem kilka drugorzędnych zdjęć z lata:






Oraz sójki z testów czatowni, naliczyłem kilka różnych osobników:



Pozdrawiam, niedługo coś napiszę.

piątek, 29 listopada 2013

Królestwo zrobione z błota.


I oto zamykamy pewien rozdział w tym roku.


Stawy rybne przechodzą cykliczne zmiany w ciągu roku, a ta zmiana jest bez wątpienia najbardziej dramatyczną. Opadające wody odsłaniały pełne ptasiego pokarmu pokłady błota, a gęsto porozrzucane po dnie kłody stanowiły doskonałe miejsce do przesiadywania dla ptaków.


Jak zwykle, obserwacje tego wydarzenia były całkiem niezwykłe. Wielka szkoda tylko, że podczas kulminacyjnych dni pogoda nie dopisywała, więc o robieniu sensownych zdjęć nie było mowy. Ale nie o sama fotografię też mi do końca chodziło, bowiem chciałem przetestować kilka teorii na temat bardziej efektywnego podchodzenia ptaków.


Ale tegoroczne królestwo zrobione z błota to już przeszłość. Nie ma ryb, nie ma ptaków, błoto wysycha. Nadchodzi najbardziej „chuda” pora dla stawów, kiedy zamieniają się one w zimne, otwarte pustkowie.


I tak oto przechodzę do fotograficznego sezonu ogórkowego. Należałoby wykopać sobie czatownię, postawić jakieś ciekawe karmniki i czekać na śnieg.


Pozdrawiam.


sobota, 23 listopada 2013

Wiewiórka, czyli taki ładny szczur.



Wiewiórka pospolita - Sciurus vulgaris



Opisanie wiewiórki okazało się nie lada problemem, bowiem okazało się, że nie posiadam ŻADNEJ znaczącej publikacji na jej temat. Będę musiał oprzeć się(o zgrozo) o źródła internetowe. A delikatnie mówiąc ich wiarygodność jest zawsze wątpliwa. Zostaliście ostrzeżeni.



Wiewiórki osiągają długość od 19 do 24cm i ważą od 250 do 340g. Brak u nich jakiegokolwiek dymorfizmu płciowego.



W powszechnym mniemaniu wiewiórki jedzą orzechy i jest to prawda. Ale żeby uzmysłowić sobie, jaka jest ich pełna dieta, wyobraźmy sobie rudzielca bez owłosionego ogona. Powstaje wtedy nadrzewny… szczur. A taki szczur, poza orzechami, nie pogardzi pisklakiem, jajkiem, owocem, pędem roślin czy grzybami.

Rozkosz :)

Oczywiście powodem, dla którego wszyscy kochają wiewiórki jest jego ogon. Zawsze puchaty, długi i fantazyjnie pozawijany. Dlaczego taki jest ten ogon a nie inny? Uważa się, że duża powierzchnia pozwala na pewniejsze manewrowanie podczas akrobacji po drzewach, w tym minimalnego sterowania podczas skoków. Dodatkowo śpiąca wiewiórka otula się nim jak szalem, co ma znaczenie podczas zimy.

Łowca i ofiara


Jak już wspomniałem o zimie, należałoby wspomnieć o kilku zimowych zwyczajach wiewiórek. Najbardziej widocznym zjawiskiem jest charakterystyczne dla nich zbieranie i magazynowanie pokarmu na zimę. Powszechnie znanym faktem jest tutaj zjawisko zapominania przez nie części swoich kryjówek, przez co przyczyniają się do rozprzestrzeniania się gatunków roślin o ciężkich nasionach takie jak orzechy (ale nie żołędzie, których praktycznie nie jest w stanie strawić).


Mogę powiedzieć, że obserwowane przeze mnie wiewiórki dobierały orzechy z wielką starannością, zjadając jeden na miejscu i zabierając drugi do znanego sobie miejsca. Przy czym po własnych doświadczeniach widzę, że przy dużej ilości orzechów będą je chować w każdym, nieważne jak bezsensownym miejscu. I to po jednej, góra dwóch sztukach.



Ale jak to w końcu jest: Wiewiórki zapadają w sen zimowy czy nie? Odpowiedź jest wymijająca: i tak i nie. Na pewno śpią dłużej, w ciągach od kilku do kilkunastu dni. Długość snu zależy od temperatury i w niemałym stopniu od pogody.



Wiewiórki rodzą do dwóch razy w roku, od trzech do sześciu młodych. Przeżywalność, co jest oczywiste jest niska. 75-85% młodych nie dożywa zimy, a te, którym się to uda średnio dożywają około 3 lat. Bardzo rzadko osobnik może dożyć sędziwego wieku 7 lat, a w niewoli do 10 lat. Mamy tutaj zatem bardzo standardową dla dzikich zwierząt piramidę wiekową.



Co ciekawe, chociaż uchodzą one za raczej nietowarzyskie stworzenia (w obrębie własnego gatunku), wiewiórki które obserwowałem niemal zawsze przychodziły w parze. Znany też jest zwyczaj, kiedy zimą kilka rudzielców potrafi zimować w jednym gnieździe, zapewne dla utrzymania ciepła. No właśnie… gnieździe. Wiewiórki przeważnie żyją w gniazdach, chociaż potrafią zajmować też dziuple. Gniazdo wiewiórki jest pełne, to znaczy ma dach. Jest budowane na rozwidleniu pnia i pojedynczej gałęzi. Pozsiada dwa wyjścia, z czego jedno zawsze wychodzi na pień.



Obecnie największym zagrożeniem dla wiewiórek są… „wrażliwi na piękno przyrody” ekolodzy stający w obronie biednych wiewiórek szarych. Sprowadzona z Ameryki Północnej kuzynka europejskiego odpowiednika jest bardzo ekspansywna, a co gorsza niesie bardzo śmiertelny dla naszych populacji wirus. Jedynym skutecznym środkiem zaradczym jest bezwzględna eksterminacja wiewiórki szarej w Europie. Nie trzeba było długo czekać, aby żerujące z ludzkiej naiwności organizacje podchwyciły temat „mordowania” wiewiórek. Temat nośny, nacechowany emocjonalnie i ekonomiczny strzał w dziesiątkę, bo kto odmówiłby wsparcia finansowego, kiedy chodzi o biedne wiewiórki?



Jak zawszę mówię, obecnie nie ma gorszego niszczyciela dzikiej przyrody niż zastępowanie nauki ludzkim współczuciem. Oczywiście jedno i drugie nie wyklucza się i czasami możemy dać kawałek swojego serca dzikim zwierzętom, ale bardzo łatwo poddać się emocjom i przez to narobić poważnych i nieodwracalnych szkód.
Nieśmiała

 Pozdrawiam.

Ps. Otworzyłem galerię nastawioną tylko na zdjęcia, i w miarę możliwości tylko te lepsze. LINK DO GALERII.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Dziwny to dzień...


Dzień niepodległości… Chciałoby się napisać coś ciekawego i wysokiego, wręcz patetycznego. Niczego się takiego w tym roku nie doczekacie. Wolność niby jest, ale jakoś jej nie czuję. Fotografia ostatnio to wybitna sinusoida, wliczając to sobotnią katastrofę będącą Polowaniem Herbertowskim. Dodatkowo dowiedziałem się, że właśnie zmarł sąsiad rodziców, umierając w wieku zaledwie 43 lat zostawiając żonę i córkę.

Ale skoro dzisiaj jest „dzień niepodległości”, niech i będzie nasz symbol narodowy.


Pozdrawiam.

czwartek, 7 listopada 2013

W locie (część II)

...czyli fotograficzny wypełniacz. Ciekawym zdjęciem jest klucz... kormoranów (ostatnie zdjęcie). Chociaż czytam dużo, to jakoś ta informacja mi uciekła.





Pozdrawiam.

Ps. Oczekujcie następnego postu i trzymajcie w sobotę kciuki, żeby zdjęcia się udały.

niedziela, 27 października 2013

Po trochu o wszystkim.


Dzisiaj po trochu z każdej dziedziny.

Autorka pewnego blogu które czytam zaprezentowała zabytkową maselnicę produkcji brytyjskiej. Nie pozostając bez odzewu, prezentuję rodzime podejście do wytwarzania masła na podobną skalę.


Co ciekawe, poza beczką która przecieka (być może to kwestia rozeschnięcia klepek) cały mechanizm działa bez zgrzytów. Oczywiście każdy kto na to spojrzy zaraz chce zabrać się za remont. Zaraz jednak przypominam o ogromnej (jak na razie) niepraktyczności tego urządzenia. Bowiem ile litrów mleka byłoby potrzebne, aby zrobić tyle śmietany, aby napełnić maselnicę na jeden cykl? I kto potem to całe masło zje? Taka maszyna nadawałaby się do użycia najwięcej kilka razy w roku, a zapewne tylko raz, na Wielkanoc.


Pisząc o zającach otrzymałem bardzo ciekawe zdjęcia od Refael’a. Niby zając w bruździe w ziemi, ale nie o samego zająca tu chodzi. Jak pisałem, zające nie budują i nie żyją w norach. A tutaj właśnie widzimy dom zająca w całej okazałości. W zależności od funkcji (odchów młodych, kryjówka, noclegownia itd.) takie wgłębienia będą bardziej lub mniej ukryte, ale sama konstrukcja jest niemal taka sama. Wielkie dziękuje za zdjęcia (i pozdrawiam konfederata).


Człowiek szukając tematów w przyrodzie nie może wiecznie uciekać się do dosłownej rzeczywistości albo złożoności. Szukałem prostych kolorów, wyraźnie rozdzielonych w prostej kompozycji. Jesień nadaje się do tego idealnie, bowiem w przeciwieństwie do wiosny ciepłe kolory nie toną we wszechobecnej zieleni. Kolory znalazłem, prostotę znalazłem, a wyraźna granica między zimnym niebem a ciepłymi liśćmi tworzy… porządek.



Zdjęcia zostały tak wykadrowane, aby nadawały się na tapety. Jeżeli ktoś jest zainteresowany to tutaj znajdują się odnośniki do nich (EDIT: zmniejszyło rozdzielczość podczas wysyłania, muszę dać na inny serwer):


Przeloty ptaków już dawno za połową, ale najciekawsze mam nadzieję wciąż przede mną. Ze stawów rybackich spuszczana jest woda, zamieniając lustro wody na otwarte bagno pełne ryb i innych smakołyków. Ptaki oczywiście dobrze o tym wiedzą i… zbierają się. Wystarczy spojrzeć na to zdjęcie (zagadka: ile gatunków widzicie na zdjęciu?).


Nie mogło zabraknąć też czołowych amatorów darmowego posiłku, Bielików.


Pozdrawiam.

czwartek, 10 października 2013

Sarnie poroże - budowa zewnętrzna.


Wspomniałem o rozwinięciu tematu dotyczącego poroży.


Bardzo często za czarną magię lub wróżenie z fusów uważa się selekcję sarny (i innych jeleniowatych) po wyglądzie poroża. Do tego, na co się patrzy określając wiek i kondycję kozła też dojdziemy.


Zatem zaczniemy od… początku i do tego małymi krokami. To znaczy jak wygląda poroże, z jakich elementów się składa. Pominiemy tu wszelkie anomalie – po prostu nie mam odpowiednich zdjęć i rekwizytów.


Aby słowny przekaz zobaczonego kozła niósł ze sobą minimalną informację, warto powiedzieć jaką formę poroża dany kozioł posiadał.



I tak oto mamy najprostsze: szydlarze. Poroże nie ma żadnych odnóg. Występowanie takiego poroża możemy podzielić na dwie (no może trzy) proste grupy: pierwsze lub ostatnie poroże (i niedorozwinięte/słabe osobniki) danego samca. Pierwsze prawidłowe poroże powinno być dłuższe niż połowa wysokości łyżek (uszu). W innym przypadku taki kozioł nie będzie w przyszłości wykształcał prawidłowego poroża i taki podlega selekcji (odstrzałowi).


Druga grupa to w zasadzie kozły stare, u których poroże uwsteczniło się do tego stopnia, że zaniknęły odnogi i pozostają proste „rogi”. Taki kozioł jest niezwykle niebezpieczny i podlega priorytetowemu odstrzałowi. Tłumaczę dlaczego. O ile młode kozły w pierwszym roku nie biorą udziału w rui i nie walczą, to stare kozły to robią. A z takimi oto „sztyletami” na głowie bardzo duża część pojedynków kończy się zrogowaniem przeciwnika. W środowisku gdzie istniała naturalna selekcja, kozły niemal nigdy nie dożywały wieku, w którym mogły takie poroże wykształcić.


Trzecią grupą są wszystkie kozły starsze niż rok, które są na tyle słabe genetycznie, że nie rozwinęły żadnych odnóg. I takiego oto delikwenta mamy tutaj na zdjęciu. Możemy zobaczyć, że końcówki już zaczynały się rozwidlać, ale to zdecydowanie za mało jak na jego wiek.



Drugi typ poroża to „widły”. Jak nie trudno się domyślić chodzi o poroże z jedną dodatkową odnogą i od razu należy napisać, że jest to odnoga przednia. Od nazwy takie sarny nazywamy „widlakami”.



Widły powstają jako pierwsze poroże kozłów przyszłościowych. Za to w drugie poroże kozła musi być przynajmniej widłami, z czego należy napisać, że widły te muszą mieć przednią odnogę dłuższą niż trzy centymetry. Czy zatem widlaki też są niepożądaną formą poroża? Niekoniecznie. Widlak selekcyjny to taki, który ma słabe widły. I chociaż za prawidłowe uważa się szóstaki (opisane niżej), to jeżeli widzimy naprawdę potężnego widlaka to do takiego się nie strzela. Takiego można było zobaczyć niedawno u mnie na blogu (TUTAJ).



Trzecią formą są szóstaki. Nazwa bierze się z tego, że na każdym parostku znajdują się po trzy odnogi, a że parostki są dwa, więc odnóg razem jest sześć. Jest to pożądana i dla gatunku „standardowa” liczba odnóg. Rzadko w pierwszym porożu mamy do czynienia ze słabym szóstakiem, nierzadko szóstak występuje w drugim porożu, a od trzeciego roku w górę (o ile nie jest mocnym widlakiem) szóstak jest jedyną akceptowalną formą poroża.


Omówmy zatem na takim modelowym porożu, z jakich oto części składa się poroże.


Na początku: poroże składa się z dwóch parostków, to znaczy dwóch „rogów” (chociaż rogi to nie są).


Parostek i jego rozgałęzienia, licząc od góry to: grot (czubek parostka), odnoga tylna (idąca do tyłu) i odnoga przednia. Ciekawym, ale bardzo rzadkim zjawiskiem jest poroże, które odnoga tylna i przednia są na tym samym poziomie tworząc krzyż. Takie kozła nazywa się krzyżakiem.


Idąc od dołu możemy wymienić kość czołową (całkiem oczywiste), z której wyrasta możdżeń. Możdżeń to twór kostny, który znajduje się pod skórą i to właśnie z niego co roku wyrasta poroże.




U żywej i zdrowej sarny pierwszą częścią poroża jakie widzimy to róża. Róża to to ta charakterystyczna podkładka u podstawy parostku. Idąc dalej widzimy te cudaczne gródki - to są tak zwane perły. Wśród pereł widzimy idące pionowo bruzdy, będące śladami naczyń krwionośnych, kiedy te istniały podczas formowania poroża.

Tyle, jeżeli chodzi o podstawowe informacje. Trochę nowych pojęć, parę zdań o selekcji. Zanim kiedyś przejdę do dalszych części omawiania poroża i czaszki jako całości warto zapewnić wam przerwę i czas na przyswojenie nowych informacji. Pozdrawiam

niedziela, 15 września 2013

Zajęczy okrągły post


No i tak oto dwa tygodnie przerwy, kiedy miałem ambicje pisania co tydzień. Mógłbym pisać, że brak tematów, zdjęć czy czasu i to byłoby kłamstwo. Prawda jest taka, że oto jest post numer sto. I z tego powodu chciałem napisać coś ciekawego. I nawet napisałem kilka artykułów, ale żaden nie wydawał się odpowiedni. Zdecydowałem się jednak na omówienie kolejnego gatunku. Wybór padł na ssaka, bowiem lista gatunków jest ich o wiele krótsza niż ptaków czy innych stworzeń i trzeba nimi rozporządzać dosyć oszczędnie. Do wyboru miałem wiewiórkę albo zająca, ale ponieważ te pierwsze (bezbożne stworzenia, co ogołacają mi orzechy włoskie) odwiedzają mnie dzień w dzień, postanowiłem zbierać materiał foto i zostawić je na później. Zatem czas na… zająca.


Zając Szarak – Lepus europaeus


                Jaki zając jest każdy widzi, można by napisać. Książkowe dane podają, że długość ciała dorosłego zająca to 65-76cm oraz 8-10cm ogona. Waga zależy od rejonu w którym zająca znajdziemy, z zasadą, że im dalej na wschód, tym więcej waży. I tak oto za zachodzie kraju średnia waga to 3,4kg a na wschodzie już 4,4kg.



                Zające, jak większość ginących gatunków lubią niewielkie, różnorodne pola gęsto poprzecinane zakrzaczonymi rowami i miedzami. Woli tereny o małych opadach i niewysokich uprawach - wiąże się z wczesnym dostrzeganiem zagrożenia i lubiącymi wilgoć pasożytami.


Dymorfizm płciowy jest tak słabo zaznaczony, że praktycznie nie da się rozróżnić płci u obserwowanego osobnika. Jedyną skuteczną metodą jest sprawdzenie zewnętrznych narządów płciowych, co jest z oczywistych powodów dosyć trudne do przeprowadzenia na żywych zającach. Struktura płci wskazuje na przewagę samic: od 1:1,04 do 1:1,86.



                Określenie wieku też wymaga dotknięcia zwierzęcia, do tego jest mało precyzyjne i dzieli się na dwie kategorie: do ośmiu miesięcy i powyżej ośmiu miesięcy. Są inne metody, ale są one czysto akademickie i niemożliwe do przeprowadzenia w domowych warunkach, takie jak zważenie gałki ocznej. Zające żyją do 12 lat, ale jak to zwykle bywa, maksymalna długość życia i faktyczna struktura wieku prawdziwie dzikich populacji są diametralnie różne. Dominującą grupą są osobniki czteroletnie i wydają się one szczytowym okresem w życiu zająca.


                To, że zając jest roślinożercą raczej wspominać nie trzeba.


                Ciąża u zajęcy trwa około 42 dni i w zależności od roku wydaje 3-4 mioty, a w każdym od jednego do sześciu młodych. W krajowych warunkach jedna samica wydaje około ośmiu młodych rocznie. Młode zajączki pobierają wyłącznie mleko do dziesiątego dnia życia, potem zaczynają przyjmować już pokarm roślinny (oczywiście stopniowo). Osiąga dojrzałość płciową w wieku siedmiu miesięcy, tak więc dosyć szybko. Co należy zaznaczyć zając ani nie buduje, ani nie żyje w norach.



                Liczebność zajęcy i stan ich populacji w naszym kraju to jeden z najciekawszych tematów dotyczących polskiej przyrody. W Polsce, jak i całej Europie od końca lat siedemdziesiątych liczba zajęcy spadła drastycznie. W latach 1970-1972 liczbę zajęcy w Polsce szacowano na 3,2 mln sztuk. W 2006 liczba ta wynosiła mniej niż pół miliona. Przyczyn tak przykrej tendencji jest kilka. Pierwszym „ciosem” jest kilkukrotny wzrost liczby lisów i innych drapieżników związany z podawaniu im szczepionek wścieklizny. To znaczy, że to właśnie zwykli ludzie którym nie pasuje, że las to nie miejski park przyczyniają się do wybijania zajęcy (i w jakim świetle ten fakt stawia „okrutnych” myśliwych polujących na „biedne” liski?).



Duży wpływ mają nie tylko ziemne, ale i skrzydlate drapieżniki. I tutaj mamy podział: starsze osobniki są wyłapywane przez „typowych” drapieżników, takich jak jastrzębie. Gniazda zajęcy są za to z ogromną skutecznością niszczone przez kruki, których liczba systematycznie rośnie. Dodam, że jest wręcz niesamowite, z jaką systematycznością (kształtem przypominającą koszenie kosiarką) przeczesują pola w poszukiwaniu jedzenia. Są też potwierdzane obserwacje, w którym kilka kuków zagania zające po polu do momentu, aż ten nie jest w stanie się bronić.



Nie bez znaczenia są czynniki klimatyczne. Co prawda zimy już nie te co kiedyś, dlatego ten czynnik ma coraz mniejsze znaczenie – warto wspomnieć, że za czasów świetności zająca nie było problemu z odbudową liczebności po ciężkich zimach. Poważniejszym kłopotem są opady, które osłabiają zające i wspomagają pierwotniaki powodujące kokcydiozę, chorobę o dużej śmiertelności. Są też wirusy, w tym dosyć nowy EBHS o śmiertelności ponad 70%. Co ciekawe, niemal wszystkie dzisiaj żyjące zające w Polsce posiadają przeciwciała, co oznacza, że miały kontakt z wirusem. Zapewnia im przynajmniej częściową odporność.




                Na koniec kilka uwag dotyczących zajęcy które sam zaobserwowałem: Chociaż przednia łapa zająca jest dwa razy krótsza niż tylna, w ruchu sprawia wrażenie, jak gdyby były równe. Burzy to trochę walory estetyczne jak dla mnie, bowiem chodzący zając przypomina mi bardziej psa niż wyidealizowanego szaraka. Drugą sprawą jest to, że chociaż zając ma swoje przyzwyczajenia i stosunkowo łatwo się na niego zaczaić, to jego zachowanie poza ogólnymi ramami jest losowe i niezrozumiałe. W tej samej grupie zajęcy, w zależności od dnia ten sam zając potrafi podejść do człowieka, który wcale się nie chowa na odległość nie większą niż 3 metry będą przy tym idealnie spokojny, a innym razem ucieka już od 200 metrów. Trzecią sprawą jest inne dziwne zachowanie. Chociaż zająca o inteligencję posądzać nie należy, zabawna wydawała mi się obserwacja zająca, który wyszedł na pole nie zwracając uwagi na jakiekolwiek źdźbła soczystej ozimy i przez ponad godzinę nie ruszając nawet uchem o centymetr wpatrywał się w zachodzące słońce. Ot, widać typ romantyka z niego.



Temat zająca pozostawiam absolutnie niewyczerpany, ale na razie musi starczyć. No bo jak pozbieram więcej materiału foto, to o czym będę pisał?


 Ps. Zapowiadając, co będzie tematem paru postów w bliższej lub dalszej przyszłości: Coś o robieniu serów, chociaż tu nie ma się czym chwalić – na razie nie otrzymuję tego co chciałem, ale pomyłki też są bardzo smaczne. Wczoraj nastawiłem piwo, powstają też inne produkty… nazywam to „projekty żywnościowe”. Ale póki nie osiągnę zadowalających efektów nic na ten temat więcej nie powiem. Pozdrawiam.

Ps2. Otrzymałem sugestię, że nazwa tego bloga jest dosyć enigmatyczna i pewnym jest, że trzeba ją zmienić. Ktoś ma jakieś sugestie? Sam nie mam jeszcze pomysłu i kto wie, może wykorzystam czyjąś nazwę (taki mini konkurs ;) ).