wtorek, 21 kwietnia 2015

Bo fotografia to wyzwanie...


Zawsze z dużą niechęcią daje ujęcia bardzo dobre i wybitne. Bo fotografia przyrodnicza z podchodu (jaką najczęściej uskuteczniam) albo pół-stacjonarna (dwie siatki na plecach, budowa czatowni z czego się da na znaleźć) opiera się w większej części na szczęściu niż klasyczna czatownia. Dlatego nie mogę zakładać, że jakość zdjęć nie spadnie drastycznie – a warto mieć chociaż jednego asa w rękawie.
Cała sztuka polega na tym, żeby tam gdzie się da, losowość wyeliminować.



Skupienie się na ruchomym fotografowaniu i z tego powodu na wysokiej wykrywalności pchnęło mnie w kierunku nauki skradania i prób zrozumienia behawioru, biologii, ekologii (jako działu nauki) i tropienia zwierząt aby wykorzystać każdą ich słabość, oraz przewidzieć każdy ich ruch. Trzeba wiedzieć gdzie szukać, a przede wszystkim ROZUMIEĆ na co się patrzy.


Wielką inspiracją są rozmaite techniki łowieckie z całej Europy (co kraj to obyczaj, wiele bardzo skutecznych i diametralnie różnych). Pokazują one relacje bodziec-reakcja, dzięki czemu lepiej rozumie się, jak funkcjonują zmysły zwierząt. Ogromna większość ludzi zakłada, że jeżeli coś ma oczy, to widzi tak jak my. Kiedy ma uszy, to że słyszy tak jak my. Nic bardziej mylnego. Nie zawaham się powiedzieć, że nawet tak częste zwierze jak sarna żyje w zupełnie innym świecie niż ludzie. Kiedy poznamy „równowagę zmysłów” (to znaczy jak ich zmysły odbierają otoczenie), zaczynamy rozumieć ich zachowanie, łatwiej przewidujemy reakcje, przez co możemy być niewidzialnym na tyle długo (nawet jeśli to kilka sekund), żeby dało się zrobić zdjęcie… albo nie zostać wykrytym w ogóle.


I to chyba lubię bardziej, niż samą fotografię. Każde spotkanie jest inne, wymaga wiedzy, sprawności i szybkiego podejmowania decyzji. Każde spotkanie to wyzwanie, a zdjęcia są tylko potwierdzeniem ich podejmowania.


Pozdrawiam.

wtorek, 7 kwietnia 2015

Wiosennie.

       Wiosna tak naprawdę dopiero się rozkręca. Zwierzęta które przeżyły zimę mogą już z nadzieją spoglądać na nadchodzące miesiące - pełne traw, owadów, myszy i dżdżownic. Czas na lęgi, gody, kwiaty. Tak… wiosna.






                Święta pozwoliły mi trochę nadrobić zaległości w fotografowaniu. Nie ma tego dużo, ale zawsze coś.





Gęsi  już nie ma – przynajmniej nie w tysiącach. Za to pozostały jeszcze zdjęcia. Powoli trzeba będzie odsuwać się od tematyki wodnej, a dobrych zdjęć zacząć szukać na polach, łąkach i lasach. 



Coś brak weny na napisanie czegoś poważniejszego.


Pozdrawiam.