wtorek, 28 czerwca 2011

Porosty – zarys ogólny część 1/2

Porosty to szczególny przejaw natury. Łącząc dwie zupełnie odmienne formy życia: glony i grzyby, otrzymujemy twór niepodobny do żadnego z nich. Jest to zmiana tak duża, że porostom nadaje się nazwy gatunkowe. Zasada działania porostu jest prosta. Grzyb pobiera z podłoża składniki mineralne, po czym daje je glonom. Glon dzięki fotosyntezie dostarcza substancji organicznych, które zabiera grzyb. Jednak nie jest to symbioza – grzyb hoduje glony. Dodatkowo kontroluje cały proces, a glon jest tutaj tym, czym dla człowieka są zwierzęta gospodarskie. Dbamy o nie, ale dla własnej korzyści, nie zwierząt. Potrafią rosnąć wszędzie, wczepić się w dowolną powierzchnię – żywą lub martwą. Nie jest im straszne porastanie skały lub betonu.


Porost to w systematyce grzyb. Komórka grzyba odczepiona od glonu w dużej większości przypadków jest zdolna do dalszego życia. Ale nie działa to w drugą stronę. Przynajmniej połowa glonów występujących w porostach nie została zaobserwowana „w stanie wolnym”, poza porostem.  


  

 
Porosty znane są ze swej wrażliwości na zanieczyszczenia, szczególnie powietrza. Reakcja porostu na złe warunki jest drastyczna – grzyb zazwyczaj pożera glona, i cały organizm się zawala. Obecnie porosty są w kryzysie, ponad połowa porostów jest zagrożona, a spora część już jest wymierająca. Potrafią owocować, ale ponieważ jest to niesłychanie trudne w zanieczyszczonym środowisku, dlatego często korzystają z drugiej dostępnej metody: fragmentacji.


piątek, 24 czerwca 2011

Dzień za dniem.

Zachowania otaczającej natury nadają rytm codziennemu życiu. Budzą mnie promienie wschodzącego słońca, przy okrzykach lisów. Ptaki korzystając z niskiej jeszcze temperatury już dawno żerują, by zaoszczędzić sobie pracy w upale. Następne godziny szczytu zaczynają się przed zachodem słońca, którego nadejście obwieszcza okrzyk bażanta. Kiedy kładę się spać, lisy krzyczą na dobranoc.

Praca "bieżąca", taka jak koszenie czy cięcie drewna zajmują mnóstwo czasu. Dodatkowo porządkowanie - powoli, metr po metrze. Robota niemal archeologiczna, nieczęsto można zobaczyć nieotwartą penicylinę z '88, razem z całym zapasem innych medykamentów z epoki.



Dzisiaj zdjęcia bez tematu, moje codzienne widoki.


 
Ps. Tematów na posty jest już trochę, jednak nie chce ich rzucać naraz - jest pewnym, że przez jakiś czas mnie nie będzie w kraju, a muszę jakoś zapełniać blog.

sobota, 18 czerwca 2011

Brzydki i wiecznie głodny.

Ropucha szara - Bufo Bufo

Głowa duża, z dużym, zaokrąglonym pyskiem. Oczy osadzone bocznie, poziome źrenice, tęczówki o pięknym bursztynowym kolorze.  Ciało masywne na krótkich kończynach, tylne dosyć dobrze umięśnione. Słabo widoczne, ale rozpoznawalne błony bębenkowe (nie ma na nich brodawek), pomiędzy oczami a potężnymi gruczołami przyusznymi. Z całą pewnością nie najpiękniejsze stworzenie, ale bardzo ciekawe. Akwenów wodnych potrzebują tylko do godów, poza tym jest to stworzenie wybitnie lądowe. Młode żerują całą dobę, dorosłe osobniki prowadzą nocny tryb życia.




Zdawać by się mogło, że tak źle zaprojektowane zwierzę nie ma dużej szansy przeżycia. I byłaby to prawda, gdyby nie swoista metoda obrony. Widzicie te brodawki? Każda z nich jest wypełniona żółtą trucizną, który wyzwala się podczas jej uszkodzenia (wystarczy mocniej potrzeć). Ropucha nie ma możliwości na własne życzenie wyzwolić jadu. Niemal każde stworzenie próbujące pożreć ropuchę nie jest w stanie wytrzymać piekącej, gorzko-kwaśnej i trującej substancji. Stąd można wywnioskować, że jad pełni najpierw odstraszającą , a dopiero potem zabójczą rolę. Jad składa się z dwóch składników: bufotaliny zakłócającej akcję serca oraz bufoteniny działającej nasennie.



Będąc producentem jadu, sama ropucha jest niewrażliwa na jad otaczających ją stworzeń, w tym żmij. Zabicie jej tym jadem wymaga dwukrotnie większej dawki niż potrzebna jest do zabicia dorosłego kota. Pszczoły również nie stanowią dla niej wyzwania.






Ropuchy, a zwłaszcza samice to gatunek żarłoczny, wręcz drapieżny. Żadna forma życia zdolna się zmieścić do jej pyska - owad, larwa lub dżdżownica nie może czuć się bezpieczna w obecności ropuchy. Dodatkowo potrafią pożreć inne płazy, niewielkie jaszczurki, zaskrońce a nawet dorosłe myszy (!). Paradoksalnie głównym zagrożeniem ropuchy są dorosłe już zaskrońce, odporne na jad ropuch.






Zapadają w sen zimowy, trwający od połowy października do końca marca. Zaraz po przebudzeniu zaczynają okres godowy, trwający miesiąc. Resztę roku żerują. Żyją długo, w niewoli około 40 lat. Gatunek ze względu na pożyteczność (jako jedno z niewielu stworzeń nie gardzi stonką) jest pod chroną.


wtorek, 14 czerwca 2011

Żyć jak osadnik.

Może od tego powinienem zacząć. Blog nie będzie tylko o przyrodzie będzie też trochę o samym życiu tutaj.  Żyję sobie na wsi, w gospodarstwie na którym nie ma pól. Jak to możliwe? To długa historia.
Do końca kwietnia całą posiadłością zarządzał mój dziadek. Od czasu jego śmierci muszę opiekować się tym skrawkiem ziemi, jak i również pomagać swojej babci (kobiecie bardzo pogodnej i inteligentnej). Dziadek jako leśnik od długiego czasu sukcesywnie zalesiał całe gospodarstwo. Działo się to wszystko w czasach mojego dzieciństwa, jednak nie pamiętam dokładnej daty. Obecnie całość pokrywa las, a zakładając, że pamiętam jak to się działo las ten ma 16-20 lat.
Od kiedy dziadek chorował, niemal cała gospodarka zamarła… Jednocześnie dziadek był wizjonerem, do końca mającym plany na przyszłość. Efektem jest stan obecny – wszędzie jest pełno wszystkiego, a czas zamienił to wszystko w coś co muszę usprzątać. Jestem tutaj już ponad miesiąc, a ogarnięte jest może 2%. Dla zobrazowania dodam, że samych samochodów jest tu sześć… i żadne nie jest sprawne.
I tak oto jestem ja, niejako „najmowany” przez obecnego właściciela, a mojego wujka. Zadania do wykonania to: ogarnąć chaos na farmie, usamodzielnić ją finansowo, dbać dalej o las.
Oto jestem ja, osadnik na dzikim zachodzie. Sam naprzeciw całej wieczności, uzbrojony w antyczną siekierę i młot, piłę i własne ręce. Ostateczny cel jest prosty: Pracując ile sił, przez wiele miesięcy, wskrzesić dzieło dziadka i przy okazji zbudować własny raj.

Zdjęcia archiwalne, z ostatniej wiosny.

Zdjęcia lasu latem zawsze wychodzą słabo, są zbyt... jednolicie zielone. Na tych przynajmniej coś widać.


A oto aleja lipowa:

I "kanał". Przed pogłębieniem zawsze było tu błoto, teraz jest woda o dużym poziomie zmienności.

wtorek, 7 czerwca 2011

Kopciuszek, mały ale troskliwy ptak.

Phoenicurus ochruros.


Pierwotnie zamieszkujący góry, urwiska i różnorakie formacje skalne, obecnie często korzysta z pomocy ludzi. Kopciuszek to  gatunek ptaka, który chętnie buduje swe gniazda przy zabudowaniach. Nie chowa się przed człowiekiem, jednak z drugiej strony nie pozwala się podejść, i nie wleci do gniazda dopóki wie, że się na niego patrzy. Kolorystycznie wyróżnia się tylko pomarańczowym ogonem. „Śpiewa” też niezbyt pięknie – w książce „Jaja i Gniazda Ptaków” Jana Hanzáka jego odgłosy są opisywane jako „charczenie”. Rodzice opiekują się młodymi jeszcze długi czas po wylocie z gniazda (większość ptaków tak robi, ale te naprawdę długo). Jest to ptak u nas nie zimujący, przylatuje w końcu marca a odlatuje w sierpniu. W Polsce jest pospolity, jednak objęty ochroną gatunkową. Możliwe, że był to późny pierwszy lęg lub już drugi.

Oto jego dom, ściana starego ceglanego domu.  



A oto i rodzic, zawsze obserwujący okolice gniazda przed wlotem.



A oto i młodziaki, całkiem jeszcze małe.

  

 


I już całkiem duże, trzy dni przed wylotem.


Obecnie Kopciuszki latają w okolicy gniazda, widać przy nich również troszczących się o nich rodziców.

 



środa, 1 czerwca 2011

Fałszywy wąż.

Padalec zwyczajny - Anguis Fragilis Fragilis 

Zacznijmy od oczywistości – padalec, chodź nie ma nóg, jest jaszczurką a nie wężem. U nas objęta ścisłą ochroną gatunkową, bywa często zabijana, ponieważ „węże są złe”. Ogony bardzo łamliwe, to około 55% całkowitej długości. Nie widzę jednak sensu aby prowokować padalca do porzucania go dla zdjęć, na pewno przyda mu się kiedyś do ucieczki. Aktywny nocą lub wieczorem, podczas dnia chowa się pod kamienie, kłody itp. Nie jest szybki, więc i pokarm ma niezbyt ruchliwy: zjada głównie nagie ślimaki, dżdżownice oraz stawonogi. Ciekawe jest to, że padalce są jajożyworodne. Wygląda to tak, że padalce-noworodki rozrywają osłonkę podczas porodu, lub moment po porodzie, a pęcherzyk żółciowy jest już w zaniku. Cały proces rozwoju jako jajo zachodzi w ciele samicy (trzy miesiące). Rodzą od 5-26 sztuk, najczęściej 8-12. Osiągając zdolność rozrodczą po przy czwartym lub piątym roku (samce szybciej), żyją na wolności do trzydziestu lat, a w niewoli do pięćdziesięciu.




Obiekt zdaje się mieć pełny ogon, z charakterystycznym rogowym „kolcem” na końcu. Kolec ten na żywo wygląda zupełnie inaczej niż reszta ogona, wygląda podobnie do głowy. Kolor brązowy, z charakterystyczną ciemną linią wzdłuż grzbietu i po jednej linii na boku. Długość niezmierzona, jednak niemal na pewno jest to osobnik młodociany, poniżej 20cm.

Głowa.



Koniec ogona - czy przypomina wam głowę zostawię waszej interpretacji.



Oraz ujęcie bocznych i  brzusznych łusek.



Dzień wcześniej były trzy padalce obok siebie, niestety pech chciał, że skończył się akumulatorek w aparacie…