niedziela, 7 października 2012

Mokre kacze szczęście.


Nasze życie posiada pełno norm społecznych na które nie zwracamy uwagi. Świetnie było to ujęte w stwierdzeniu, że tylko patologiczne rodziny w Polsce nie posiadają grilla. Ale już tłumaczę do czego zmierzam. Każdy kto nie wychował się w „nowym lepszym świecie”, to znaczy pełnym służb i urzędów od szukania pedofilii w każdym normalnym domu z całą pewnością ma zdjęcia z kąpieli jako kilkuletnie dziecko. A jeżeli ktoś miał rodzeństwo to każda mama MUSIAŁA mieć zdjęcie grupowe w wannie.


Pomyślałem więc, że może i ja zrobię kilka „ujęć kąpielowych”. A ile przy tym kaczki zabawy miały… zdjęcia nie potrafią tego oddać.

Co trzeci dzień muszę zmieniać wodę w niewielkiej wanience. Po prostu po trzech dnia woda jest zdaniem kaczek za brudna aby się w niej kąpać. Całe szczęście kosztuje mnie niewiele, bowiem wodę do podlewania i dla zwierząt pobieram ze studni.

Taaaaka zabawa.


Kiedy kaczki widzą, że wylewam starą wodę i rozwijam przewód do pompy, zaczyna się poruszenie. Oglądają każde poidło na podwórku, zaczynają się czyścić, wycierać o trawę. Doskonale wiedzą, że już za chwilę zacznie się dzika swawola. Kiedy z węża zaczyna lecieć czyściutka woda, w pierwszej kolejności czyszczę i napełniam poidła. Próbują wodę, cedząc ją ale nie pijąc. Jak zwykle, czysta i zimna.

 Że niby ja niby rozchlapuję wodę? Nieee.


Zaczyna się napełnianie wanienki, zaczyna się też kacze szaleństwo. Zaczynają łapać strumień wody, podobnie jak psy, biegają wszędzie w koło głośno kwacząc. Koniec napełniania, odchodzę na kilka kroków. Szturm na wanienkę to przezabawna rzecz do oglądania.

Kaczki może nie posiadają mimiki twarzy, jak i twarzy. Potrafią tylko nastroszyć pióra oraz otwierać dziób. Może się wydawać to trochę dziwne, ale to w zupełności wystarcza, aby człowiek mógł zauważyć… radość wypisaną na dziobie.


Ile kaczek może wejść do jednej wanny? Dwie jeszcze spokojnie mogą. Ale trzy to już tłok z którego trzeba koniecznie uciec.


Ale czy to koniec kaczych radości? Absolutnie nie, przecież po kąpieli przychodzi czas na obiad. Koniecznie trzeba też zobaczyć, czy sąsiad nie ma czegoś lepszego.


A po sytym posiłku przychodzi czas na drzemkę.


Prawie mi ich szkoda, że na wszystkich świętych będą gotowe… ale tylko prawie.

Pozdrawiam.

5 komentarzy:

  1. bardzo mi się podoba ten kaczy post ja niestety obecnie kaczek nie mam ale kiedyś mama gdy mieszkała na wsi w górach miała z tym że te ciemne i pamiętam,że uwielbiały się kąpać w potoku przy domu albo i w taczce pełnej wody...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać radość na obliczu. My nie hodujemy zwierząt gospodarczych. Bo niestety zwierzak własnoręcznie przeze mnie wykarmiony, wylalany i zadbany miałby dożywocie do naturalnego zejścia z tego padołu. Wojtek nad tym ubolewa, ale nic na to nie poradzę. Tak mam.
    Pozdrawiam
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Asią. Wolałabym jeść trawkę, niż zwierzę, które karmię. Ale to twoja sprawa. Poza tym cudowne są te harce i swawole Twoich kaczek. Uwielbiam obserwować zachowania zwierząt. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Kaczuchy świetne, ale chyba też bym takiej "domowej" zjeść nie umiała, a co dopiero ukatrupić...;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam się, że mam gdzieś w czeluściach kosza na zdjęcia, stosy swoich fotek w negliżu z okresu niemowlęctwa i robione, o zgrozo!, przez ojca mego własnego ;)Dobrze,że nie mieszkamy w Stanach...;)
    fajna kacza historyjka :)!
    ja bym zjadła, ukatrupić -jeśli nie byłoby nikogo do mokrej roboty - też potrafię,ale cieszę się,że nie muszę tego robić. To chyba trochę ciężka rola - być Ponurym Żniwiarzem, nawet wśród drobiu ;)

    OdpowiedzUsuń