niedziela, 2 grudnia 2012

Trzy w jednym...

...a mam wrażenie, że każde pisane bez polotu. Ale to wam sądzić, nie mnie.

Dzisiaj post będzie podzielony na trzy części: „zwykłą (raport dla samego siebie)”, wyróżnienie oraz spowodowany przez to dodatek.


Ale ten czas leci, już grudzień... a potem święta i nowy rok. Koniec świata? Kto ma na to czas ;)



                Jesień zleciała pod znakiem prac leśnych… mimo znacznego zoptymalizowania całego procesu gospodarowania lasem, koniec wstępnego porządkowania nie zakończy się wcześniej niż za rok… ale i to są bardzo optymistyczne założenia (nawet nierealne, ale kto wie). Poruszanie się w lesie w kategoriach użytkowych to zajmująca i trudna praca. Oczywiście praca fizyczna jest ważna, ale wcale nie ona jest najważniejsza. Nawet nie macie pojęcia, jakich można strat w lesie narobić brakiem odpowiedniej wiedzy o tym, co się robi. Gorzej w tej kwestii ma chyba tylko lekarz, bo jeżeli coś zepsujesz w lesie to naprawa zazwyczaj trwa kilka do nawet kilkudziesięciu lat.

                Miało to ogromne znaczenie jesienią, kiedy o mały włos nie został naruszony chyba największy skarb jaki  las posiada. Co to jest nie opiszę, przynajmniej na razie. Mogę tylko napisać, że odkrycie jest dużej wagi… istnieją skromniejsze obiekty które mają rangę rezerwatu.



                Jednak w lesie jest tak cicho, że aż przykro. Z pięciu odwiedzających saren cztery nie żyją a jedna zaginęła. Wszystkie tegoroczne koźlaczki zostały zagryzione przez psy (w tym dwa jednego dnia), kozioł padł z przyczyn nieznanych. Tylko kozy nie ma, mam nadzieję, że zdążyła uciec. Dla mnie taki bilans to osobista porażka. Jeżeli ta wojna będzie trwać, a będzie, to czy mogę zrobić coś innego niż w niej uczestniczyć? Cały czas zawieszone w powietrzu jest pytanie… „co innego można zrobić?”. Jeżeli one dalej będą atakować, to ja muszę je bronić. Koniec końców czy ma znaczenie kto wygra… czy w ogóle można zadać takie pytanie?




Otrzymałem wyróżnienie od Tupaji, za co serdecznie dziękuję :) Następnych nominacji nie dam, ale na zestaw pytań odpowiem z chęcią :)

1.Literatura współczesna czy klasyka?
Zdecydowanie klasyka, jeżeli coś jest wydawane od ponad 500 lat to zapewne jest warte przeczytania. Zawsze się sprawdza – obecnie zaczytuję się w „Farsalii” autorstwa Marcusa Lucanusa
2.Deszcz czy śnieg?
Śnieg, tu chyba nic więcej dodawać nie trzeba ;)
3.Kiedy czuję zapach siana myślę o...?
Codziennych zajęciach, bo zapach siana nie jest dla mnie rzadkością.
4.Cechy charakteru, jakie chciałbym u siebie zmienić?
Nie tyle zmienić co dodać – systematyczność.
5.Kochasz dla czy za?
Zdecydowanie za.
6.Pies to dla Ciebie...?
Zależy jaki pies. W zależności od statusu psa może być najlepszy przyjaciel albo śmiertelny wróg. Jednak należy zaznaczyć, że wynika to z psiej inteligencji i uczuć. Już tylko z tego powodu zasługują na szacunek.
7.Kogo zabrałbyś do szalupy ratunkowej- swojego ukochanego zwierza czy lubianego sąsiada?
Ukochanego zwierza. Bo najgorszym wypadku… musicie się zgodzić – zwierzę może być najlepszym przyjacielem, ale to dalej tylko zwierzę…
8.Kamień czy drewno?
Zgadnijcie :)
9.Barbie czy Xena?
Xena.
10.Poezja śpiewana czy gotic?
Oczywiście poezja śpiewana. Dla mnie o wiele ważniejszy jest tekst od nuty.



W formie dodatku zamieszczam jakiś czas temu napisaną notkę o spełnianiu marzeń. Wzięte z brudnopisu:


Każdy z nas ma jakieś marzenia, a jak niewielu osobom udaje się je spełnić. Mało osób zastanawia się dlaczego, tworząc wymówki i usprawiedliwienia. W powieści „The Killer Angels”, opowiadająca o Biwie pod Gettysburgiem (1863) generał Robert E. Lee, dowódca wojsk konfederacji wypowiada słowa:

„Żołnierstwo posiada jedną wielką pułapkę. By być dobrym żołnierzem musisz kochać armię. By być dobrym dowódcą, musisz potrafić wydać rozkaz zabijający rzecz którą kochasz. To jest… bardzo trudne. Żadna inna profesja tego nie wymaga. To z tego powodu jest tak mało znakomitych oficerów, chociaż tak wielu jest dobrych ludzi. […] Nigdy nie jesteśmy przygotowani na śmierć tylu ludzi. Spodziewamy się okazjonalnego pustego krzesła, toastów dla poległych kompanów. Świętowania ze zwycięstwa dla większości z nas, śmierci dla zaledwie kilku. Ale ta wojna trwa i trwa, ludzie giną i stawka robi się coraz większa. […] Jesteśmy przygotowani na śmierć części z nas, ale nigdy nas WSZYSTKICH. …to jest ta pułapka. Kiedy zaatakujesz nie możesz się wahać. Musisz poświęcić się całkowicie. Ale wciąż, jeżeli wszyscy umrą, musisz zadać sobie pytanie, czy było to tego warte.”

Carl von Clausewitz w swoim nieśmiertelnym dziele „O Wojnie” wyraźnie zaznacza, że oficer nacierający na wroga walczy nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim duchowo. Nie wiedząc czy atak się uda, wysyła swoich ludzi na śmierć i cały czas ma świadomość, że jeżeli poświęci wszystko i mu się nie uda to nie tylko nie wykona zadania, ale i jego oddział nie będzie miał potem żadnej wartości bojowej (nie wspominając o moralnym aspekcie śmierci podkomendnych).

Jest to idealna przenośnia. Chociaż każdy chce spełnić swoje marzenia, prawie nikt nie potrafi poświęcić w tym celu niczego. Wizja porażki i utraty wszystkiego (a nawet tylko części) z tego, co już się ma jest nie do zniesienia i zawsze świdruje umysły tych, którzy chcą działać. Sam znam przypadek, że pewien człowiek zastawił wszystko co ma, wszystko co miała jego żona i rzucił całe oszczędności w założenie firmy która opiera się na zastosowaniu zupełnie nowatorskiej technologii. Udało mu się, ale niech każdy zada sobie pytanie czy potrafiłby zrobić coś podobnego.

Właśnie dlatego nie daję za często postów - aby takie gnioty przypadkiem nie wyszły ;)



Ps. Rzadko odpisuję na komentarze, za co przepraszam. Oczywiście czytam je i dziękuje za nie bardzo serdecznie.

Ps2. Powiększyłem czcionkę. Jest lepiej czy gorzej?

5 komentarzy:

  1. Nareszcie napisałeś Falarze :)
    To że rzadko odpisujesz na komentarz to już wiem , czcionka jest ok. w sprawie poświęcenia wszystkiego dla spełnienia marzeń z osiem lat temu postawiliśmy wszystko na jedną kartę wybór pewnej stałej posady lub zrezygnowanie z tego i założenie swojej firmy , oczywiście poszliśmy na swoje co było o tyle trudne że działo się to jak moja najmłodsza córcia miała przyjść na świat a w domu już była dwójka dzieci , ale choć początki były trudne cieszę się że zaryzykowaliśmy .
    Falarze mam pytanie odnośnie kaczek , wiadomo że idzie zima i woda zamarza czy biegusy i mandarynki muszą mieć cały czas wodę do pluskania czy można im zapewnić kąpiel raz dziennie aby się zamoczyły ?
    No trochę się rozpisałam sorry :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Woda do pluskania ma dla kaczek wpływ w większości tylko odstresowujący ;) Oczywiście bez wody do pływania kaczki będą trochę brudne, ale jaki wpływ ma to na zdrowie nie wiem. U mnie, kiedy oczko wodne wyschło kaczki próbowały kąpać się w poidłach.
      Moim amatorskim zdaniem jeżeli postawisz im dużą miskę z wodą raz na trzy dni to i tak będą szczęśliwe, zwłaszcza, że w zimie jeżeli będą od czegoś brudne to od kurzu z kurnika ;)

      Usuń
    2. Dzięki ,też myślałam że duża miska z wodą powinna wystarczyć :)
      Pozdrawiam niedzielnie Ilona

      Usuń
  2. Zdjęcia zwierzaków bardzo fajne. Sarny prezentują się pięknie! Jakby pozowały!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie tez jesies zleciała niesamowicie szybko , ale tak juz jest, przepiękne zdjęcia..

    OdpowiedzUsuń