sobota, 6 grudnia 2014

Mikołajkowe ratowanie kuny.


W lesie mało jest dni, kiedy nic się nie dzieje. A że mało ostatnim czasem wychodziłem na zdjęcia, postanowiłem przejść się nawet kiedy pogoda była wyjątkowo zgniła. I chociaż na żadną przygodę nastawiony nie byłem, to przygoda znalazła mnie.


Okres przedświąteczny dla zwierząt jest bardziej niebezpieczny niż zazwyczaj. Wielu ludzi wciąż za punkt honoru ma, żeby na stole była jakaś dziczyzna. Oczywiście nie jest to w żaden sposób złe postanowienie, ale wszystko zależy od tego, w jaki sposób tą dziczyznę się zdobywa. Ceny w skupach dla szarego obywatela są jakie są, dlatego niektórzy kontynuują czasem wielopokoleniową tradycję kłusownictwa.


Z takim oto przykładem spotkałem się dzisiaj sam – w potrzask (rzadko już dzisiaj spotykany rodzaj pułapki) złapała się bogu ducha (no może jakiegoś kurczaka gospodarzowi) winna kuna domowa. Ponieważ kuna raczej przyjaźnie nastawiona nie była - za to z kompletem zębów – wróciłem do domu po sztyl od łopaty, aby odbezpieczyć pułapkę. Ponieważ pośpiech się liczy, wjechałem do lasu samochodem (pamiętajcie, że z reguły jest to zabronione). Odbezpieczenie poszło sprawnie i kuna (wymowa „Qn”, nie mylić z „Qń” ;) ) uciekła w sobie znanym kierunku.

Jak mnie nienawidzi... słodkie stworzenie :)


Potrzask zabrałem do domu, szlifierką pociąłem na cztery kawałki i wyrzuciłem do różnych śmietników. Dlaczego? Po pierwsze, gdyby ktoś ją znalazł mógłby skorzystać z niej ponownie (a była zrobiona bardzo starannie) a gdyby znalazł wszystkie części, to spróbowałby ją odtworzyć. Po drugie nawet posiadanie takich rzeczy jest przestępstwem, a nie chce mi się potem tłumaczyć skąd mam takie narzędzia. Po trzecie… nie ufam sam sobie – co prawda ja nie kłusuje, ale kłusują wioskowe psy i przez głowę przeleciał mi myśl, że to by się na nie przydało. Widzicie więc, że pozostawienie tej pułapki w jakimkolwiek stanie używalności byłoby zagrożeniem dla otoczenia.


Za kłusownictwo można dostać do pięciu lat więzienia, plus grzywna za skłusowane zwierzę – od czterech do jednego tysiąca złotych (za kunę jeden tysiąc). Kuna domowa jest gatunkiem chronionym, w przeciwieństwie do kuny leśnej.


Tak oto zrobiłem zwierzowi mikołajkowy prezent, a sam stwierdziłem smutny fakt, że w każdym z nas od czasu do czasu odzywają się demony. Pozdrowienia.


Ps. W lesie ciemno było, więc i zdjęcie z lampą niestety.

9 komentarzy:

  1. Zadziorne stworzenie:) Walkę z kłusownictwem jak najbardziej popieram i co do demona to chyba jednak trochę uzasadniony. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały prezent dla zwierzaka :) Biedna kuna, nawet nie chce mi się myśleć, co by się z nią stało, gdyby ten, kto zostawił tą pułapkę ją potem znalazł. No chyba, że nie zadowoliłby się tym zwierzakiem, i dobrowolnie wypuścił? Raczej wątpię...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kłusownika sama bym poczęstowała takim potrzaskiem niech poczuje jak to jest. Zastanawiam się w jakim stanie była łapa tej kuny po takiej przygodzie, czy nie połamana, zmiażdżona i czy zwierze nie padnie mimo uwolnienia. Ale dla mnie szacun za ratunek drapieżnika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co mogłem ocenić, nie było źle. Trochę krwi, ale raczej z obtarcia niż z poważnych ran - z pewnością bez złamania.

      Usuń
  4. Ech ci ludzie:(Z drugiej strony jakby tak ta dziczyzna była tania jak wieprzowina to chyba nie mieli by powodów do kłusowania a myśliwi by też mieli powody do wykorzystywania limitów odstrzału dzikiej zwierzyny,bo z tego co czytałam w wielu kołach łowieckich limity są tylko w kilkunastu procentach wykorzystywane i stąd zwierzyny "za dużo".pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za niewykonanie limitów koło spotykają bardzo poważne konsekwencje, jeszcze nie spotkałem się z przypadkiem, kiedy jakieś koło nie wykonałoby planu. Dzik w sumie dla koła jest tani w skupie - problemem jest dostępność i marże skupów. Ale to jest już ekonomia i nie mam kompetencji aby się wypowiadać. Pozdrawiam.

      Usuń

  5. Można by zastawić tam foto pułapkę na kłusownika :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Taki zębaty potrzask był w mojej komórce(poniemiecki),czyli Niemcy też kłusowali-przypuszczam,że w czasie ostatniej wojny.
    Na"oczko"z drutu raz trafiłem.Było założone na szlaku saren,jeleni i muflonów.W ubiegłym roku idąc śladami jeleni trafiłem w lesie,wśród skał,na wypoczywające stado ok.50 szt.Już 25 lat nie spotkałem takiej ilości jeleni,a prawie codziennie robię wypady w Góry Sowie.
    Pułapką dla jeleni,saren i muflonów są leżące kłody ściętych drzew,ale tylko wówczas gdy uciekają przestraszone na oślep przed psami.Jeleń wpada na takie kłody i łamie nogi.Skutki takich dramatów widać szczególnie zima na śniegu.

    OdpowiedzUsuń