wtorek, 14 lutego 2012

Wróbel Domowy - Ptak co z komuną walczył

Wróbel Domowy - Passer domesticus



Wróbla każdy zna, większość lubi. Nie jest to jednak rdzennie polski ptak. Obrazowo mówiąc, kiedy dział się ostatni zajazd na Litwie, wróbla domowego u nas jeszcze nie było. Przywędrował ze wschodu – jak większość wschodnich imigrantów punktem wlotu do Europy był Konstantynopol. Jednak jego „obcość” ma swoje wady. Wróbel nie jest zdolny do życia bez bliskości ludzi (przynajmniej w Europie). Potrzebuje bliskości domów, pól pełnych zbóż, które przypominają stepy z których pochodzi. Nie jest zimnolubny, co powoduje wysoką śmiertelność w ciężkich zimach.

Czy muszę opisywać jak wygląda? Napiszę tylko, że samca poznamy po szarej czapce, a samica to już w ogóle biednie się prezentuje.



Wróble skoro żyją blisko nas, muszą posiadać odpowiednie cechy. Ale jakie cechy są potrzebne do życia wśród ludzi? Odpowiedź jest prosta. Trzeba być śmiałym, bezkompromisowym i co najważniejsze, trzeba bardzo szybko się uczyć. Chociaż na nowości reaguje jak na swoją posturę przystało (paniką), to szybko się do nich  przyzwyczaja. 



Wróbel gniazda buduje na dwa sposoby. Najczęściej wypełnia dowolną szczelinę, dziuple lub gniazdo jaskółek czym się da. Ale, o ile nie ma innej możliwości, zabiera się do budowy gniazda na drzewie. I tutaj niepozorny wróbelek okazuje się prawdziwym budowniczym. Konstruuje on spore kule, z wyjściem w kierunku korony drzewa. Chociaż sam tego nie widziałem, źródło podaje, że kolonia wróbli może na jednym drzewie takich misternych gniazd wykonać… dziesiątki.



Gniazdo buduje oboje rodziców. Budują je na tyle starannie, aby wyprowadzić wszystkie lęgi w sezonie – od dwóch do czterech. Samica składa około pięć jaj, ale zdarzają się przypadki złożenia aż dziesięciu jaj w lęgu. Karmienie odbywa się dwustopniowo – znaczy się najpierw karmione są „papką” z wola rodzica, potem już całymi owadami. Wróble wyłamują się z zasady „dwa na dwa”. O ile po dwóch tygodniach wykluwają się jajka, to wyloty następują dopiero po 17 dniach. Jednak dodatkowe trzy dni nie idą na marne. Po wylocie wróble są już samodzielne, nie potrzebują dodatkowego dokarmiania.



Choć może to brzmieć jak kiepski żart, wróble wygrały już raz z człowiekiem. Ponad sześćdziesiąt lat temu chińscy komuniści wymyślali kraj na nowo. I jak to z komunizmem – żywności brakowało. Obarczono winą imperialistyczne wróble bezczelnie wydłubujące ziarno z pól. Tak zaczęła się wojna chińsko-ptasia. Małe, ruchliwe i sprytne wróble wydają się trudne do wybicia. Nic bardziej mylnego. Wróble nie są przystosowane do dalekich wędrówek. Równomiernie rozłożeni po polu wieśniacy straszyli więc wróble jak tylko mogli. Ile wytrzymuje latający i przestraszony wróbel zanim padnie z wycieńczenia? Zaledwie kilkanaście minut. Jak nie Trudo się domyślić, zaskoczone ćwirki zostały bardzo szybko doszczętnie wybite na terenie całego kraju. Rok po akcji zanotowano wzrost plonów, co uzasadniało wojnę. Wieśniacy mogli wrócić do pracy z poczuciem zwycięstwa. Jak bardzo się mylili.



Partii umknął mały szczegół. Wróble czasami skubną robaka. A szczególnym rodzajem robaka jest szarańcza, która stanowi świetny pokarm dla piskląt. Jak nie trudno się domyślić, po niedługim czasie plaga nawiedziła kraj Mao. Podczas klęski głodu trwającej trzy lata zginęło 43 miliony ludzi, następne 5 milionów zabito w zamieszkach. Dodatkowe 20 milionów wsadzano potem do obozów pracy za drobne kradzieże żywności – przeważnie na 20 lat. I tak oto wróble, chodź poniosły ciężkie straty, w odwecie zabiły (pośrednio) ponad pięć razy więcej ludzi niż poległo na pierwszej wojnie światowej…


Pozdrowienia.

4 komentarze:

  1. Widziałem nawet chiński film propagandowy z tego czasu wychwalający sukcesy w tępieniu "szkodników". Do puenty nie doszli...
    Dziekuję za przypomnienie historii:)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie znałam tej historii chińsko - ptasiej!dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wróble w tej chwili w odwrocie...Na osiedlach miejskich tracą szczeliny w budynkach, zakładane są klatki wentylacyjne. Rzec by można- nie jest to gatunek rodzimy wiec gdy zniknie- nie powinniśmy lamentować.A jednak- mnie byłoby żal. Poza tym cech inwazyjnego gatunku nie przejawia więc należałoby mu pomóc przetrwać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bym zadał pytanie, sokoro wróbel domowy jest w naszym kraju 200-300 lat, to czy możemy go uznać za gatunek rodzimy? Z wróblem tak jak pisałem, problem polega na tym, że bez człowieka nigdy by nie doleciały do Europy. Nie są też w stanie się bez niego utrzymać. Może być zmniejszenie liczebności (nawet duże), ale wątpię aby wróble totalnie zniknęły, mają u nas mimo wszystko bardzo dobre życie. Oczywiście żal wróbli, zawsze poćwierkają i oko nacieszą. Ale w tym roku zima była lekka, więc na pewno wróbli będzie więcej ;)

    OdpowiedzUsuń