poniedziałek, 18 czerwca 2012

Widziałem Króla

Mogę wykreślić kolejną pozycję z listy rzeczy jaką chcę zobaczyć przed śmiercią. Piękny, słoneczny dzień, lekki wiatr. Moim głównym celem było znalezienie jakiegokolwiek węża, bo te zawsze jakoś mnie unikały. Nawet znalazłem, ale wyniki były beznadziejne. Albo zdjęcia z zasłoniętą głową, albo uciekały zanim je zauważyłem. Miałem oznaczony „punkt kontrolny” który zapowiadał się obiecująco, a po którym miałem zmienić kierunek i wielkim łukiem wracać do domu. Ale dochodząc do rozwidlenia pomyślałem sobie, że przejdę małym objazdem (powodu nie podam bo nie będę sprzedawał patentów na podchodzenie zwierzyny, wiem jestem zły). Idąc stwierdziłem, że coś nie jest tak jak być powinno. Cicho i bardzo spokojnie, aż nieswojo. Coś wisiało w powietrzu.


Potężna brzoza zatrzeszczała, że aż instynktownie przygotowałem się do skoku aby uniknąć lecącej z góry gałęzi. Ale nie leciała w moją stronę, to nawet nie była gałąź. Za to leciał on, Król Polski. Największy ptak drapieżny naszej części globu. Symbol naszego kraju od przeszło tysiąca lat. Wiele tytułów i godności ma ten kolos, a wszystko zamyka się w jednym słowie: Bielik.


Ptaki te znane też są ze swojej wierności. Monogamiczne pary rok po roku (a żyją do 40 lat) wspólnie wyprowadzają lęg, aż śmierć ich nie rozłączy. W Polsce żyje optymistycznie biorąc około 800 par, co na tle 2400 par w Europie jest oczywiście najlepszym wynikiem.


Najważniejsze! Tragicznym błędem jest traktowanie go jako orła. Bielik jest z punktu widzenia systematyki myszołowem. Dlatego umówmy się, że słowa „orzeł bielik” możemy użyć w jednym zdaniu wyłącznie, jeżeli to zdanie to: „Bielik nie jest orłem”.

Pozdrawiam.

12 komentarzy:

  1. oo, prawdziwy król! ulubiony - wypatrywany - ptak mojego męża:)
    właśnie to nie orzeł, a tak wiele osób błędnie o nim mówi.
    Co do pracy: zdjęcia "rancza" też mogą przecież być:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest wykluczone, że pochylę się nad roślinami. Może pora raku już nie ta, temat też trochę mało porywający... ale zawsze to coś.

      Usuń
    2. ooo, zaraz tam mało porywający... w cudownej mieszkasz okolicy, już to mówiłam, zawsze można trafić na bielika!

      Usuń
  2. Imponująco wygląda ten "nasz" bielik.
    A jeśli chodzi o Twoje wpisy - jestem spokojna:) Może z mniejszą częstotliwością, ale będą - przyznaj - za bardzo to kochasz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię to, nie da się ukryć. Ale gdybym mógł znaleść sponsorów, zafundować sobie lepszy sprzęt (fotografuje antykami) to mógłbym spokojnie dwa razy w tygodniu pisać o klasę lepsze artykuły, o zdjęciach nie wspominając. No i wiele szersza tematyka (rośliny, alsy, łąki, owady, motyle...).

      Ale nie oszukujmy się, kto zapłaciłby mi za takie coś.

      Usuń
  3. Pouczający materiał. Bielik to piękne ptaszysko, dlatego dziękujemy za zdjęcia. Węży panicznie, wręcz histerycznie się boję i brzydzę. Dużo chodzę po górach, ale uważnie wypatruję żmij. Lęk ten nie pozwala całkowicie delektować się pięknem krajobrazu górskiego czy leśnego.
    Podpisze się pod odpowiedzią pierwszej pani, jestem za zdjęciami z rancza. My mieszczuchy chłoniemy takie widoki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Węże strasznie boją się ludzi, bardziej niż my ich. Jeżeli chodzi o żmije to nie wyobrażam sobie innej sytuacji na jej atak niż wbiegnięcie na nią. I bardzo ważne jest pytanie, czy jesteś uczulona na jad pszczół? Jeżeli tak, to istnieje około 80% szans na uczulenia na jad żmii. Oczywiście zawsze trzeba prosić o pomoc medyczną, ale nie są rzadkie przypadki, kiedy nie uczulona osoba idzie do lekarza po kilku dniach, bo strasznie opuchniętą nogę ma i nie wie dlaczego (bo nie poczuła ukąszenia).

      Ogólnie dla dorosłego, nawet uczulonego człowieka ukąszenie żmii jest taka samą przygodą jak powiedzmy wdepnięcie na gwóźdź. Dzień z głowy, dwa następne boli, ale nic śmiertelnego.

      Usuń
    2. Rozmawiałam z mieszkańcem z Bieszczadów, który zbierając grzyby poczuł ukąszenie. Wielkie tragedii nie było, palec napuchł i należało jechać po surowicę.
      Nie jestem chyba uczulona. Zrywając córce maliny w lesie przeżyłam użądlenie pszczoły a może osy. Ze żmijami przeżyłam wiele spotkań w rejonach Szczawnicy. Istotnie nie podchodziły do ludzi, raczej wygrzewały się na kamieniach, ale pod nogi patrzyłam uważnie. I na łąkę nie miałam odwagi wejść. Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź.
      Życzę Tobie aby udało Ci się zrealizować marzenia o dobrym sprzęcie, bo pisać potrafisz a wiedzę masz ogromną. Pozdrawiam

      Usuń
  4. Bieliki...niby rzadkie, a my mamy do nich szczęście- często widzimy je na niebie. Szczęście- szczęściem, ale i okolice takie "bielikowe". Niby teren LGOM (najczęściej widywane na trasie Legnica- Lubin), ale znajdują swoją niszę. Bieliki zawsze mam okazję widzieć w Przemkowie, na stawach. Największe wrażenie zrobił na mnie bielik wpadający w unoszące się nad taflą wody stado dzikich gęsi.Ciekawe obserwacje (wśród awifauny bieliki właśnie) poczyniliśmy też z Kamaxem na zrekultywowanym już zbiorniku odpadów poflotacyjnych w Gilowie.
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny, majestatyczny, zazdroszczę Ci spotkania i gratuluję refleksu. Może kiedyś i mi uda się go zobaczyć na własne oczy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluje wyników obserwacji! Cholera, pobiegłam po atlas prof. Sokołowskiego, co z tym bielikiem jastrzębiem, u Niego, bo dla mnie to autorytet wielki, ale zapomniałam, że atlas pożyczyłam dziecku po trafnym namierzeniu ptaka i rozpoznania go jako makolągwy. Edukuję, edukuję, jako i mnie daaawno tamu edukował wspomniany Profesor.

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne i unikalne zdjęcia. Mogę dodać: królewski bielik. Oj ta praca. Zabiera nam tyle czasu.

    OdpowiedzUsuń